Siedemnasta kolejka sezonu 23/24 - relacja

Siedemnasta kolejka sezonu 23/24 - relacja

Budziłowo – Obłe Mareczki 19-5 (10-1)

Patrząc na wynik ciężko znaleźć jakieś plusy i emocje w tym spotkaniu. Może jedynie początek był jakoś zaspany. Budziłowo wbiło dwie bramki i…i Obłe odgryzły się fajną akcją i jeszcze ładniejszym golem. No może to było wszystko na co było Obłych stać? Bo więcej bramek już nie strzelili w pierwszej połowie. Budziłowo grało na 70-80% a Mareczki potykały się o własne nogi…nie dając rady wyjść z niczym konstruktywnym. W przerwie z ławki Mareczków szedł jasny przekaz…czuli się bezradni ale nie chcieli się z tym godzić. Dlatego początek drugiej połowy to było to co w tym spotkaniu stało się najlepszego. Oba zespoły poszły na wymianę ciosów i bramki padały naprzemiennie. Obłe się zerwały ale nie dały rady wytrzymać tej wymiany ciosów. Budziłowo strzeliło kilka goli na ostudzenie emocji i Mareczki już kompletnie odpuściły.

Meble Podlewski – Tornado Raptors Kołaczkowo 2-7 (0-3)

Choć nie można powiedzieć by Tornado było zagrożone w tym spotkaniu to jednak początek meczu pokazał, że Meble mają dobrą taktykę. Zespół grał bardzo spokojnie w obronie, umiejętnie panował nad tym co działo się na ich własnej połowie i starał się zagrażać kontrami. Tornado raziło niedokładnością, brakiem jakiegoś poukładania ale jeśli rywal zbliżał się do oddania strzału to wtedy wszystkie alerty były włączone i Raptorsi potrafili zażegnać niebezpieczeństwo. Doskonałą okazję dla Mebli w 5 minucie wybronił bramkarz Tornado…no i to jakby orzeźwiło Raptorsów. Od tego momentu oba zespoły mocno się siłują, mocno szachują i czuć, że bramka wisi w powietrzu. Pierwszy gol padł dopiero jednak w 10 minucie i był wynikiem sprytnego uderzenia a nie jakiejś spektakularnie ładnej akcji Kołaczkowa. W odpowiedzi Meble miały kolejną świetną okazję na bramkę -jednak nie wpadło…wpadało natomiast Raptorsom. I to dosłownie, bo te bramki nie były jakieś widowiskowe…a to coś pod nogami się wkulało a to po rykoszecie. Najważniejsze jednak, że kolejne gole pozwalały liderowi grać coraz bardziej swobodnie i po swojemu. Przy stanie 2-0 widać było, że Tornado już złapało niesamowity luz..luz którego nie mogło złapać na początku. To też pozwalało myśleć, że założyli zamek na komplet punktów i nie pozwolą sobie zrobić krzywdy. Raptorsi grali więc coraz mocniej na luzie a Meble wręcz przeciwnie, paraliżowane presją popełniały karygodne błędy. Finalnie choć w końcówce Podlewscy mocno przycisnęli rywali, bramki żadnej nie zdołali już zdobyć.

Fundamenty – TW Kołaczkowo 1-6 (0-2)

To spotkanie miało zweryfikować czy poprzedni mecz obu zespołów był przypadkiem, wpadką przy pracy, uśmiechem losu czy czym tam jeszcze. Przypomnijmy, że wtedy TW wygrało wysoko – bo 8-0 ale znaczną zasługę za tamten wynik przypisaliśmy roniącemu wtedy w Kołaczkowie Tobiasowi Szczepaniakowi, który rozegrał perfekcyjne spotkanie broniąc w beznadziejnych sytuacjach. TW nie ustrzegło się wtedy błędów i sami zawodnicy wręcz momentami nie wierzyli jak mogli nie stracić bramki. Teraz Kołaczkowo bramkę straciło ale jako zespół zaprezentowało się znacznie, znacznie lepiej. Początek meczu był jak walka o dobrą pozycje wyjściową. Oba zespoły szukały dobrego ułożenia…lepiej zaczęły Fundamenty, które w 2 minucie miały słupek, chwile później kolejną dobrą okazję ale na to TW już odpowiedziało swoją sytuacją. Fundamenty starały się rozgrywać piłkę dalekimi dokładnymi podaniami, na zastawkę, na zgranie..ale Kołaczkowo było skoncentrowane, zawodnicy co najważniejsze nie gubili krycia i generalnie prezentowali się pewnie w obronie. Fundamenty miały wizualna przewagę, mocno kreowały tempo gry…ale Kołaczkowo co jakiś czas się odgryzało – doskonałe sytuacje miał Dominik Szymański a sam na sam z bramkarzem znalazł się Kamil Szczublewski. TW było lekko przyczajone i gotowe skorzystać z każdej nadarzającej się okazji. Około 10 minuty Kołaczkowo miało świetną okazję po przepięknie rozprowadzonej piłce w kontrze…tylko strzał był beznadziejny. Chwile później Fundamenty stworzyły sobie idealną sytuację „na ścianę” przy której TW broniło się desperacko i nerwowo. Jednak już 3 minuty później to Kołaczkowo rozgrywa aut i wychodzi po nim na prowadzenie. Mocno zaskoczone Fundamenty trzy minuty gonią wynik ale osadza ich zapędy kolejna bramka – atomowy strzał pod poprzeczkę Szymańskiego. Taki lekki nokdaun dla Fundamentów oznaczał tylko tyle, że będą szukać bramki kontaktowej…ale Fundamenty się pogubiły, stały się bardzo niedokładne i popełniały deprymujące zawodników błędy. Końcówka pierwszej połowy przyniosła kolejne niewykorzystane sytuacje po obu stronach. W drugiej części gry mieliśmy na początku energetyzujące akcje po obu stronach i finał w postaci jednej z bardziej kuriozalnych bramek w sezonie! Wszystko wyglądało dokładnie tak – bramkarz Fundamentów po akcji TW wyrzucił piłkę w pole karne Kołaczkowa…futbolówka całą wieczność leciała wielkim lobem i opadała nieatakowana przez nikogo z TW, obrońca odpuścił walkę o piłkę, bramkarz zszedł z toru jej lotu…jedynie napastnik Fundamentów lekko ją dotknął włosami. Piłka wpadła do bramki, Fundamenty się cieszyły, TW protestowało ale sędzia nie miał wątpliwości – gol! Wydawało się, że Fundamenty łapią wiatr w żagle…ale TW zdobywa gola po rozegraniu rzutu rożnego i podnosi prowadzenie. Co więcej na pogubionym rywalu Kołaczkowo stwarza kolejne dobre okazje. Mecz się zaostrzył ale sędziowie dali obu zespołom po żółtku i opanowali chaos. Około 11 minuty Fundamenty mocno naciskają ale TW zdobywa bramkę po indywidualnej akcji. Fundamenty zaczynają dominować nad rywalem ale ten broni się skutecznie. Na pochwałę zasługuje broniący w tym meczu Marek Gomulski, który wnosił wiele spokoju w poczynania całej defensywy Kołaczkowa. I tak to wyglądało do końca. Fundamenty marnowały kolejne okazje a TW strzelało bramki. Kołaczkowo grało jednak pewnie w obronie i co chwila stawało przed okazją bramkową. Mecz zrobił się bardzo atrakcyjny Fundamenty desperacko szukały gola a TW grało na lajcie i kontrolowało wydarzenia… Miarą tego wszystkiego była sytuacja, w której padł ostatni gol w meczu. Fundamenty zaatakowały z bramkarzem. Grającym w przewadze rywalom piłkę wyłuskał Dominik Szymański i skierował ją do pustej bramki…

KKJS Kaczanowo – Spawacz Nowakowski 4-5 (1-2)

Nie da się ukryć, że tak przebieg całego spotkania jak i wynik końcowy należy uznać za spore zaskoczenie. Chwalone za doskonałą grę w dwóch ostatnich spotkaniach Kaczanowo (rywalami był lider i wicelider) poległo z przedostatnim zespołem w tabeli. A zaczęło się tak jak się spodziewaliśmy. Kaczanowo grało lepiej od rywali, operowało piłką napierało i …i nic. Spawacz był bardzo dynamiczny w obronie i bardzo płynnie przechodził do ataku…albo próbował przechodzić bo oba zespoły kasowały swoje ofensywne sytuacje kiedy tylko mogły. Wyglądało na to, że Kaczanowo się pomęczy nim zdobędzie pierwszą bramkę i nim pewnie otworzy worek bramek… Ale było inaczej. Po pierwsze Spawacz wyszedł na prowadzenie po ładnej bramce…a zmarnował jeszcze lepszą. Oczy otwierały się ze zdziwienia. Bo oto mieliśmy ładne spotkanie z ogromną ilością futbolowej walki. Dalej można było czekać na odpowiedź Kaczanowa…tylko, że Spawacz podwyższył prowadzenie po strzale petardzie! (przyjęcie piłki na klatę i strzał z obrotem). Kaczanowo było okrutnie nieskuteczne, strasznie irytowało stratami piłki w okolicach pola karnego rywali…ale bramka dla nich wisiała w powietrzu. Kaczanowo choć miało zdecydowana przewagę, to biło głową w mur… W ostatniej minucie KKS złapał jednak gola kontaktowego – strzelając go po rozklepaniu rywali w ich własnym polu karnym…piłka szła jak po sznurku aż do bramki. W drugiej połowie Spawacz nie odpuszczał…ale to Kaczanowo wyrównało już w 3 minucie. Jednak Spawacz odpowiedział piękną akcją zakończoną golem…najpierw cudowne zgranie piłki w polu karnym, chwile później potężny strzał w bramkarza KKSu i…piłka wkulała się do bramki. Mecz był głośny, zespoły się mocno dopingowały…Kaczanowo miało ogromną przewagę ale czwartego gola zdobywają Nowakowscy po strzale z główki – lekkie uderzenie po podaniu piłki z autu. W oczach zawodników Kaczanowa pojawił się obłęd! A jeszcze trzy minuty później Spawacz wychodzi na prowadzenie 5-2 kiedy napastnicy zdołali wręcz wepchnąć piłkę do bramki z najbliższej odległości. Kaczanowo było lekko bezradne, zabrało czas na naradę i.. zaczęło gonić. 12 minuta robi się 3-5. Gra jest bardzo siłowa, bardzo wyczerpująca ale KKS nie ma wyboru. Rywale się nie oszczędzają. Na 4-5 Kaczanowo Strzela potężnie w okienko bramki. KKS stwarza sytuacje ale dobrze broni bramkarz Spawacza (w meczu grało ich dwóch i grali naprawdę świetnie). Goniąc wynik KKS walczy z czasem, gra z bramkarzem w przewadze, mocno…bardzo mocno napiera. Ale Spawacz nie odpuszcza sobie, broni się desperacko, robi „obronę Częstochowy” i dowozi smakowite zwycięstwo do końca. Piękny mecz, pełen siłowej walki, ładnych bramek, jeszcze ładniejszych niewykorzystanych sytuacji, prostej gry Nowakowskich i szalonego pościgu Kaczanowa.

Sokolniki - United Pyzdr 9-3 (2-1)

To był mecz na wyniszczenie fizyczne. Bez brutalności, bez fauli…ale jeśli spotykają się dwa zespoły, które uwielbiają grać szybko i dużo biegać a do tego nie mają zmienników…to tylko czekać kto pierwszy padnie fizycznie. Sokolniki liczyły chyba, że rywal odpuści sobie jeśli go zdominują…ale Pyzdry były mega ambitne – jak zawsze zresztą i na dwubramkowe prowadzenie Sokolnik odpowiedziały w końcówce pierwszej połowy swoim trafieniem. W drugiej części gry po 4 minutach Sokolniki prowadziły już 4-1 i to wydawało się kończyć majaki United o dobrym występie…chociaż Pyzdry miały kilka dogodnych sytuacji na strzelenie bramek to brakarza rywali zdołały pokonać tylko dwa razy…kiedy zmęczone Sokolniki punktowały co kilka akcji. W meczu było dużo biegania, strzałów, Pyzdry znów próbowały wygrać indywidualnymi umiejętnościami zawodników ale Sokolniki grały zespołowo i tak naprawdę kontrolowały cały mecz.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości