Osiemnasta kolejka sezonu 23/24 - relacja
Meble Podlewski – Obłe Mareczki 3-3 (1-1)
Gdyby ten mecz miał decydować o mistrzostwie, zapewne każde zagranie w nim, każda akcja dostałaby znacznie wyższą ocenę niż normalnie. W grze obu zespołów było zawsze wcześniej pełno takiej maestrii, kombinowania, ogrom smaczków i nieszablonowych rozwiązań. Więc jeśli te dwa style zderzyły się ze sobą…otrzymaliśmy czasami ulepek kombinacji w których szło się zagubić. Efekt…dużo gry w okolicy połowy boiska…ale z przewagą Mebli. Po pierwsze Podlewskim chyba bardziej na wszystkim zależało, bardziej też im wychodziło. Obłe wyraźnie podporządkowały wszystko pod swojego lidera w klasyfikacji strzelców – Karola Pokładeckiego. Zawodnik wcale się nie zmieniał, szukał każdej okazji do oddania strzału…dwoił się i troił…ale też trzeba przyznać, że mu wychodziło. Dwie bramki i trzy razy obity słupek to dobre owoce występu. Meble jak wspomnieliśmy prezentowały się lepiej, miały pełno dobrych okazji…ale jak maszyna na bramce Mareczków spisywał się ich golkiper…i z 30 bramek jakie mógł wpuścić…wpuścił 3. W ogóle to mecz obfitował w ładne gole, strzelane z rzutu wolnego bezpośrednio albo po rozegraniu…było czym się zachwycać. Końcówka meczu to „Eryk Podlewski Show” – kapitan Mebli nie dość że zdobył ładną wyrównująca bramkę to jeszcze napędzał grę swojej drużyny do kosmicznych wręcz prędkości. W końcówce nic jednak do bramki nie wpadło, mimo że Podlewscy dwukrotnie obili słupek Obłych…i to w tej samej akcji.
Budziłowo – Sokolniki 9-1 (5-0)
Budziłowo rozpoczęło dobrze i szybko…i kiedy zrobiło się 0-2 zaczęliśmy czekać na gonienie wyniku. Na ten pościg jaki Sokolniki urządzały w tym sezonie wielokrotnie w swoich meczach. Zawsze było przyjemnie na to patrzeć…bo jak jakaś maszyna wchodzili na wyższe obroty…stopniowo, delikatnie…aż wreszcie zazwyczaj doprowadzali do remisu. Tym razem było jednak inaczej. Zawodnicy Sokolnik byli jak drapieżnik bez zębów, jak wąż bez jadu… Niby próbowali…ale to nie miało prawa się udać. Nic tego dnia nie miało prawa się udać. Budziłowo było w tym wszystkim jednak jak w swoim żywiole. Dla odmiany tam im wychodziło wszystko…i no jakby popatrzeć na wynik, nie mieli dla rywali litości. Obie ekipy ten sezon zaliczą do mało udanych…ale przynajmniej Budziłowo mogło sobie poprawić humor pokonując renomowanego rywala na koniec.
Spawacz Nowakowski – United Pyzdry 5-3 (1-1)
Ależ to była pierwsza połowa. Wyrównana w wyniku i szarpana w grze. Pyzdry były zmotywowane na to ostatnie spotkanie jak mało kiedy. Dość powiedzieć, że ta motywacja utrzymywała się przez całe spotkanie i doprowadziła do małej karczemnej awantury na koniec meczu. W pierwszej części Pyzdry potrafiły dusić rywali tak bardzo, że Nowakowscy musieli się czasami koncentrować na pancernej obronie swojej bramki. Druga część meczu miała już jednak inny przebieg. Po pierwsze Spawacz na początku spotkania był bardzo skuteczny. Nowakowscy strzelali ładne bramki (na klatę i z woleja ) i odjeżdżali rywalom. W 8 minucie drugiej połowy było już 4-1 dla Spawacza. No ale to nie zakończyło meczu…bo Pyzdry weszły na jakiś wyższy poziom. I cztery minuty później było już 4-3. Dwie bardzo ważne bramki strzelił Piotr Mrowiński…zawodnik, który kilkadziesiąt minut później odebrał nagrodę dla odkrycia tego sezonu. Finalnie Spawacz zdołał coś jeszcze wcisnąć…ale młodym armatom z United nie przyszło łatwo się z tym pogodzić i posypały się kary.
TW Kołaczkowo – KKS Kaczanowo 4-4 (4-3)
Kołaczkowo kończy sezon remisem…który odebrał tej drużynie szansę na mistrzostwo..hipotetyczne i mocno matematyczne…ale jednak. Wszystko układało się przez kilka minut po myśli Kołaczkowa, ale ostatecznie to ten remis TW powinno przyjąć z wdzięcznością. Po tym jak Kołaczkowo wyszło na prowadzenie oba zespoły próbowały jak mogły by strzelać kolejne bramki. Kaczanowo nie było w doskonałym składzie kadrowym…ale nie przeszkadzało im to co jakiś czas nękać obronę TW. W 12 minucie doszło jednak do wyrównania a chwile później KKS prowadził już 2-1. Kołaczkowo się po drugiej bramce mocno pogubiło. Wpadło w kryzys i nie wyglądało na to by miało szansę z niego wyjść. Ratunek przyszedł jednak w 15 minucie, kiedy TW wyrównało. A w 18 minucie mieliśmy już 4-2 po tym jak Kołaczkowo poszło na rywali z dwoma zabójczymi kontrami. Ostatni akcent w pierwszej połowie należał jednak do KKS…gdy na 30 sekund do końca zdołali zdobyć bramkę zmniejszającą stratę. Druga połowa była nieustanną pogonią Kaczanowa za bramką. Kołaczkowo co chwilę przechodziło kryzys za kryzysem. Odezwały się wszystkie stare demony tego zespołu, wszystko to co było w nim najgorsze na początku sezonu. Sporadycznie TW odgryzało się kontrami…ale generalnie broniło się desperacko i nie potrafiło zaprowadzić spokoju we własnych szeregach. Kaczanowo grało ładniej, składniej i ostrzeliwało bramkę TW z każdej pozycji . Do wyrównania doszło jednak…w dość kuriozalny sposób, kiedy TW popełniło błąd przy wykonywaniu autu na własnej połowie a piłka po trafieniu w bramkarza wpadła do siatki. To była 13 minuta. Kołaczkowo źle znosiło narastającą presję rywali…co więcej na 180 sekund przed końcem Kaczanowo nie wykorzystało stuprocentowej sytuacji do zdobycia gola. Mecz zakończył się jednak remisem, który pozwolił TW na zachowanie drugiego miejsca w tabeli.
Fundamenty – Tornado Raptors Kołaczkowo 3-4 (1-0)
Ten mecz miał prawo być widowiskiem całego sezonu…ale ostatecznie był jak nieco odgrzewany posiłek. Nie narzekamy jednak…bo były tam świetne momenty. Tornado wyszło na mecz jako Mistrz. Oba zespoły były w optymalnych składach. Raptorsi chyba jednak zbyt rozluźnieni…bo w pierwszej połowie nie prezentowali się za bardzo pewnie. Nie tak jak do tego przyzwyczaili. Grali bez presji…i to było czuć. Fundamenty wyszły na 1-0 i obie ekipy się zblokowały. Sytuacje były…ale nie było specjalnie emocji. Te przyszły w drugiej połowie – kiedy Tornado szybko wyrównało a później oba zespoły poszły na wymianę ciosów tak, że w 9 minucie mieliśmy wynik 3-3. Temperatura poszła więc do góry, emocje zaczęły rozpalać chłodne głowy. Pojawiły się żółte kartki, faule, złośliwości, skakanie sobie do oczu. Nagle mecz zmienił się w futbolową wojnę. Na dwie minuty przed końcem Tornado rozklepało rywali i ustaliło wynik. Fundamenty chyba w tym momencie sobie odpuściły. Co prawda ambicja nie pozwoliła im nie próbować wyrównać…jednak nie robili już tego na całego. Spotkanie się wyciszyło i dobrze…chwała za to tym co poszli po rozum do głowy.
Komentarze