Czwarta kolejka sezonu 23/24 - relacja.
Tak, tak, tak…można się pomylić ale na szczęście, każdy błąd zostaje wyłapany..o czym piszemy? Czytajcie uważnie a się doczytacie ;)
Spawacz Nowakowski – Meble Podlewski 0-8 (0-4)
Pierwszy mecz był pojedynkiem Spawacza z Meblami. I przyznamy, że liczyliśmy na bardziej wyrównane widowisko. Liczyliśmy na to, że Spawacz będzie robił wszystko by przełamać swoją ostatnią niemoc punktową…a z Meblami, jako młodym zespołem można było na to liczyć. Tylko że młoda ekipa Podlewskich miała zupełnie inne plany i fantastycznie je realizowała. Meblowi rozgrywali swoich rywali koncertowo. Jak już o nich pisaliśmy, piłka tam chodzi od nogi do nogi podawana dokładnie co do centymetra i na Spawacza to wystarczyło. Co ciekawe Nowakowscy starali się do tego dostosować, również próbowali grać zespołowo, taktycznie itp. Nie wychodziło to im zupełnie…ale momenty były, jakieś akcje się zawiązywały …jednak Meblowi doskonale grali w obronie…a jak już zawodnicy nie dawali rady to dobrze a nawet doskonale grali obaj bramkarze Meblowych. Swoją drogą Podlewscy mają doskonały komfort z tymi golkiperami. Finalnie Meblowym udała się rzadka sztuka na hali..nie stracili bramki przez 40 minut.
Sokolniki – TW Kołaczkowo 5-7 (4-4)
Zapowiadaliśmy ten mecz jako klasyk o nieco utraconej reputacji. Okazało się, że spotkanie przyniosło ogrom emocji, było również doskonałym widowiskiem a oba zespoły pokazały, że choć nie widzimy w nich faworytów rozgrywek…to są wstanie rozdawać karty. Zacznijmy od tego, że TW Kołaczkowo zagrało jeden z najlepszych meczów…przez około 10-15 minut pierwszej połowy. To co robiło TW było doskonałym pokazem siły i umiejętności zespołu. Kołaczkowo nie stawiało na efektowność ale było zabójczo efektywne. Doskonale broniło i kąsało rywali, którzy bardzo szybko musieli gonić wynik. Nie minęło kilka minut a zrobiło się 3-0 dla TW. I nawet kiedy Sokolniki zdobyły bramkę kontaktową po wykorzystanym rzucie karnym…Kołaczkowo natychmiast odpowiedziało bramką na 4-1… i koncertowo przestało grać… Gdzieś zniknął cały spokój jaki TW prezentowało w pierwszych minutach. Obrona się posypała a Sokolniki w trzech błyskawicznych okazjach doprowadziły do wyrównania strzelając między innymi dwie przepiękne bramki z woleja. Sokolniki nie grały źle w tej pierwszej połowie. Wręcz przeciwnie – tam atak sunął za atakiem. Patrzyło się na to wszystko z podziwem. Ale przynajmniej przez znaczną cześć pierwszej połowy TW gasiło wszystko z względnym spokojem i bez paniki. Końcówka pierwszej połowy należała już jednak do Sokolnik. W ostatniej minucie za bezpośrednią czerwoną kartkę wyleciał jeden z zawodników TW…wszystko więc układało się po myśli Sokolnik. W drugiej połowie Sokolniki nie potrafiły jednak strzelić gola w przewadze. Wyszli co prawda na prowadzenie ale Kołaczkowo dało rade wyrównać i później strzelało po przedłużonych karnych. Mecz zrobił się trudny, pełen fauli i choć trzymał w napięciu nie był już tak pięknym widowiskiem. Posypały się kartki, kolejna osoba z TW wyleciała z czerwoną kartką (kierownik ekipy) i całość stała się niejako karykaturą pięknego widowiska z pierwszej połowy. Nie zmienia to jednak faktu, że mecz był najlepszym widowiskiem dnia. Nie zmienia to również faktu, że Sokolniki mają niesamowicie trudną drogę powrotu na szczyt. Drużyna wypróbowała już trzeciego bramkarza…i jakoś mamy przekonanie, że kiedy uspokoi się na tej pozycji to Sokolniki ogromnie na tym zyskają.
Obłe Mareczki – Tornado Raptors Kołaczkowo 2-7 (2-3)
Obłe Mareczki przyzwyczaiły do pełnej ławki rezerwowych…jednak mecz przeciwko Tornado zaczęli łatając skład. Raptorsi szybko to wykorzystali i wszystko zaczęło wyglądać jakby kolejne bramki miały być tylko kwestią czasu. Tornado dołożyło drugie trafienie…i wtedy Mareczki mając już uzupełniony skład zaczęły grać i doprowadziły do wyrównania. Wszystkim brwi ze dziwienia poszły do góry ale taki był fakt. Co więcej obie bramki Obłych nie były przypadkowe ale wynikały z świetnie przeprowadzonych akcji. Tornado wzięło się jednak do pracy i efekty przyszły. Kolejne bramki padały w wyniku zdecydowanej przewagi jaki Kołaczkowo miało na boisku. Mareczki nie traciły jednak rezonu ale nic nie chciało wpaść. Broniący w Raptorsach Kamrowski był już bezbłędny mimo, że kilka razy musiał się natrudzić bo momentami defensywa przed nim dała się wyprowadzić w pole. Tornado wygrało ten mecz „na luzie” grając na 80%. Zespół był pewien swojej przewagi i spokojnie wszystko rozkładał. To dobry prognostyk przed ciężkimi bojami jakie ich czekają. Natomiast Obłe Mareczki grały momentami jakby nie do końca wierzyły w sukces. Zwycięstwo Tornado wywindowało ten zespół na pozycję lidera.
Budziłowo – Fundamenty 6-1 (4-0)
Fundamenty grają równocześnie w dwóch ligach. Prócz rozgrywek w Kołaczkowie walczą jeszcze w WTPNie. I chyba w pojedynku z Budziłowem to było przyczyną ich porażki. Fundamenty były jakby wolne, mniej ruchliwe i bez życia. Zaskakujące? Bardzo – jeśli weźmie się pod uwagę co ten zespół prezentował wcześniej. A było generalnie tak, że Fundamenty z gracją dywizji pancernej gniotły rywali. Nie z Budziłowem jednak takie zagrywki. Budziłowo grało w tym meczu koncertowo. Narzuciło swój styl i realizowało wszystko z perfekcją. Nie chodzi o to, że to jakoś Fundamenty zaskoczyło…ale w Budziłowie były tego dnia dwa sejfy, które nie pozwalały na to by coś złego się działo. Pierwszym był Kuba Graczyk drugim bramkarz Hubert………. Fundamenty miały swoje okazje, miały wiele ciekawych sytuacji. Ale niemal wszystko obronił golkiper Budziłowa. To miał być hit kolejki…ale nieco rozczarował właśnie przez niskie tempo spotkania. Zachwyt mogły budzić jednak bramkowe akcje Budziłowa i to jak zespół doskonale i spokojnie radził sobie w defensywie. Fundamenty przegrały a my napisaliśmy, że nie ma już w lidze niepokonanych zespołów. To oczywiście nasz błąd, ponieważ dwoma niepokonanymi zespołami pozostały zespoły Tornado Raptors i KKS Kaczanowo..co chłopaki z KKSu skrzętnie zauważyły.
United Pyzdry – KKS Kaczanowo 2-13 (0-5)
Bardzo jednostronne widowisko stworzyły oba zespoły. Ale trudno o to by było inaczej skoro Pyzdry wyszły na boisko bez zawodnika. KKS grał cały czas względnie rozważnie pozwalając rywalom szaleć i się męczyć. Wynik jednak nie mógł być inny. United swoim zwyczajem stawiał na indywidualności i przesadne holowanie piłki. Kaczanowo na tym tle było niczym piłkarski dream team z precyzją snajpera wybijający rywalom pomysły o dobrym wyniku. Pyzdry mają w sobie potencjał…jednak cały czas gorące serce do gry wygrywa tam z taktyką i chłodną kalkulacją.
Komentarze