Czternasta kolejka sezonu 2023/24

Czternasta kolejka sezonu 2023/24

Meble – KKS 8-13 (4-4)

Mecz który miał swojego faworyta i potwierdziło się to dopiero w drugiej połowie. W pierwszej zawodnicy obu drużyn nie forsowali tempa. KKS chciał dużej utrzymywać się przy piłce i realizował ten plan bezwzględnie, nawet wobec traconych bramek. Meble skupione wokół swojego pola bramkowego liczyły na szybkie wypady pod bramkę rywala i ta taktyka również się sprawdzała. Wynik do przerwy 4:4 zapowiadał emocje w drugiej, nic już jednak takiego nie miało miejsca, Kaczanowo lepiej rozłożyło siły w tym meczu i wypunktowało opadającego z sił rywala, z każdą kolejną minutą ubytek sił i rosnąca frustracja po stronie Mebli były porażające. Jakby w drugiej połowie ktoś odłączył kabel z sieci. A Kaczanowo grało swoje dominując nad rywalem w każdym aspekcie piłkarskiego rzemiosła nie oddało już kontroli nad spotkaniem do końca.

Sokolniki – Spawacz 7-3 (1-1)

W tym meczu scenariusz był identyczny, mamy faworyta spotkania w tej roli Sokolniki i mamy pretendenta do zdobyczy punktowej. Oba zespoły przyjęły role rozpisane w pierwszym meczu tego dnia. Sokolniki dużo grają piłką, wymieniają piłkę przed bramką rywala w sposób tak szybki i nieszablonowy, że Spawacze na najwyższych obrotach uwijali się by blokować strzały na swoją bramkę. Budząca podziw była determinacja jednych i drugich w tym meczu. Sokolniki stwarzały mnóstwo sytuacji strzeleckich, ale bramkarz i obrońcy Spawacza dobrze bronili. Czasami w sytuacjach, takich, że już byliśmy pewni bramki. Ale jednak w jakiś nadzwyczajny sposób pojawiał się wślizgiem obrońca zażegnując niebezpieczeństwo. Pierwsza połowa i mamy wynik 1:1. W drugiej połowie aktorzy nie zmienili scenariusza, Sokolniki w dalszym ciągu napierające, Spawacz zmotywowany do ofiarnej gry w defensywie. Lepiej ze swojej roli wywiązał się zespół Sokolniki, ale słowa uznawania należą się Spawaczowi, który jeśli zaoferuje coś jeszcze w ataku, będzie zespołem groźnym dla każdego rywala w tej lidze.

Budziłowo – Tornado Raptors Kołaczkowo 1-3 (1-0)

Takie mecze na szczycie rozpalają wyobraźnię. Tym bardziej jak się przypomni to co potrafiło się dziać między tymi ekipami wcześniej, tym bardziej jeśli się pamięta o tym że Tornado jeszcze nie zaznało goryczy porażki odprawiając kolejnych rywali z kwitkiem. Potrafili ratować remisy w dramatycznych okolicznościach czy wręcz korzystać z niesamowitego uśmiechu losu kiedy przeciwnik nie wykorzystał karnego na 2 sekundy przed końcem spotkania. Wobec tego powstaje takie pytanie, kto ma pokonać Tornado jeśli nie takie Budziłowo? I ten mecz toczył się w myśl tego stwierdzenia. Na trybunach przedstawiciele zespołów, które liczą się w walce o prymat ze skupieniem na twarzach obserwowali to co się działo na boisku. Jakie wnioski? Pewnie trzeba by ich o to pytać… My możemy tylko pisać o własnych spostrzeżeniach. A te są takie, że Budziłowo miało naprawdę dobry pomysł na ten mecz. Tornado nie bardzo. Tornado było nastawione na wykorzystanie wszystkich swoich atutów w postaci siły, indywidualnych umiejętności czy niespożytych zasobów energii. Budziłowo umiało to wszystko ogarnąć i oswoić. W pierwszej połowie Raptorsom prawie wcale nie wychodziły kontry, co więcej w całym meczu rzadko kiedy w tym elemencie byli wstanie dojść do głosu. Tornado miało jednak indywidualności…i to chyba one przeważyły szalę zwycięstwa w meczu. Ale zacznijmy chronologicznie… Budziłowo wyszło na prowadzenie dość szybko i dość umiejętnie się broniło. W okresie kiedy było bezbramkowo albo kiedy Budziłowo minimalnie prowadziło, Tornado było generalnie zagubione, nie dawało rady rozwijać skrzydeł, niewiele im wychodziło…a nawet trzeba powiedzieć, że bronili się desperacko. Nie było w tym nic z spokoju a wręcz przeciwnie – ogromna nerwowość. Budziłowo rozgrywało rywali koncertowo…ale sytuacji na kolejne bramki nie zamieniało. Dobrze bronił golkiper Raptorsów a i reszta ekipy blokowała strzały jak można. Trzeba też przyznać, że Tornado w pierwszej połowie zaczęło z małą ławką rezerwowych..kolejni zawodnicy wchodzili w mecz w miarę jego upływu. Druga część spotkania to była już ostra desperacka pogoń za wyrównaniem. I wydawało się, że Budziłowo będzie sobie dalej doskonale z tym radziło…jednak przyszło wyrównanie. Akcja dająca pierwszą bramkę dla Tornado była jak kopia setek akcji, które dawały bramki Budziłowu wcześniej. Widzieliście kiedyś jak Kuba Graczyk zastawił piłkę przed rywalem, obrócał go na swoich plecach i ruszał w kierunku bramki robiąc błyskawicznie przewagę? Dokładnie tak zdarzyło się to tym razem…tylko, że w drugą stronę. Raptorsi wyrównali…a po kilku minutach dołożyli drugiego gola, który też był efektem błyskawicznej akcji. To co jednak ustaliło wynik było efektem kuriozalnej sytuacji, która w meczach takich rywali się jednak raczej nie zdarza. Budziłowo zaczęło mianowicie nerwowo szukać bramki wyrównującej. Zagrali z wysoko postawionym bramkarzem by uzyskać przewagę…i stracili piłkę. W efekcie napastnik Tornado przebiegł pół boiska przez nikogo nieatakowany i umieścił piłkę w pustej bramce. To było coś ogromnie zaskakującego. Budziłowo wyglądało na zdruzgotane, potrafiło się jednak wziąć do pracy. Kolejne akcje i sytuacje nie przychodziły łatwo. Raptorsi bronili się zawzięcie i co chwilę próbowali wyjść z kontrą. Budziłowo szukało okazji cierpliwie…i sytuacje się pojawiały. Piłka ocierała się o słupek, trafiła w brakarza czy potężnie obijała poprzeczkę..nie lądowała jednak w siatce. Końcowa syrena wybrzmiała jednak w ciszy. Nikt się nie cieszył, co było o tyle dziwne, że Tornado wygrało jednak bardzo ważny mecz.

Obłe Mareczki – TW Kołaczkowo 5-7 (0-4)

W sumie to można by ten mecz skomentować stwierdzeniem, że jak się chce to można. Świetnie opisuje to postawę Obłych, którzy kolejny raz udowodnili, że z jednej strony mają warsztat piłkarski na świetnym poziomie a z drugiej frajersko stracili szansę na komplet punktów. W pierwszej połowie TW osiągnęło decydującą jak się okazuje, o losach spotkania przewagę. Było to o tyle łatwe…że rywal sam sobie podkładał nogi. W drugiej połowie Obłe zabrały się do pracy, nagle wszystko zaczęło im wychodzić…no prawie wszystko. W drugiej połowie TW straciło 5 bramek…co dla tej drużyny jest jakimś piramidalnie abstrakcyjnym wynikiem. Czasami Kołaczkowo gubiło się jak dzieci we mgle i na ich tle rywal wyrastał na jakiś niebotycznie skuteczny zespół. Ciekawe co by się stało gdyby Mareczki miały kilka minut gry więcej…bo niby TW miało kontrolę nad tempem utraty bramek ale nikogo nie miało to prawa powstrzymać przed ich zdobywaniem.

United – Fundamenty 6-10 (2-4)

W ostatnim meczu ponownie wróciliśmy do tego co działo się w dwóch pierwszych spotkaniach. Dysproporcja pomiędzy rywalami w tym meczu był widoczna od samego początku. Nie tylko w jakości gry, ale i liczebności składów, Fundamenty z kilkoma rezerwowymi, United bez zmienników.

Mecz od początku rozgrywany pod dyktando Fundamentów. Szybko zrobiło się 3:1, jeszcze United byli w stanie złapać kontakt, ale kolejne trafienie Fundamentów szybko zabiły mecz. Duża różnica w kulturze gry obu zespołów nie pozwalająca nikomu z obecnych na domniemanie, że coś tutaj się jeszcze wydarzy. Szybko osiągnięta przewaga Fundamentów wprowadziła lekkie roztargnienie, pozwalając raz na jakiś czas na trafienie skazanych na pożarcie United, ale mecz pod pełną kontrolą Fundamentów.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości