Druga kolejka sezonu 23/24 - relacja
Druga kolejka ligowa przyniosła całkiem fajne wydarzenia...chociaż pierwszy mecz tego nie zapowiadał.
TW Kołaczkowo – Meble Podlewski 5-3 (3-1)
Ten mecz nie należał do porywających. Pojedynek był wyrównany i w znacznej mierze bardzo chaotyczny. TW nie dawało rady opanować chaosu we własnych szeregach. I mimo iż Kołaczkowo wyszło szybko na prowadzenie to Meblowi robili momentami co chcieli wywołując paniczne reakcje broniącego się TW. Podlewscy po kilku akcjach wyrównali...jednak gdyby nie broniący w Kołaczkowie Wojciechowicz...to bramek byłoby pewnie kilka więcej. To był szarpany mecz. Oba zespoły próbowały zrobić sobie „krzywdę” ale czegoś brakowało. TW stawiało na indywidualności, Meble próbowały zespołowo...niewiele z tego wychodziło. Bramki padały ale to nie było nic zachwycającego. Przewagę dającą pewność kompletu punktów TW zdobyło dopiero w końcówce spotkania. Oba zespoły dostały po „gongu” tydzień temu...i chyba cały czas były tym zamroczone – stąd i gra nie układała się jakoś specjalnie.
Spawacz Nowakowski – Tornado Raptors Kołaczkowo 0-7 (0-4)
Tornado w tym sezonie nie bierze jeńców. Przynajmniej w tych dwóch spotkaniach, które do tej pory mieli. W tym meczu do momentu kiedy stali się spokojni o wynik byli jak precyzyjna maszyna...później zaczęli niepotrzebnie skupiać się na robieniu afery o byle co miast ćwiczyć koncentrację przez całe spotkanie – bo to może zaprocentować w pojedynkach z potężniejszymi rywalami. W formie z początku sezonu Raptorsi to murowany kandydat do walki o mistrza. W tym meczu pokazali dwie twarze. W pierwszej połowie byli precyzyjni, pewni i skupieni. W drugiej wyluzowaniu, kłótliwi i emocjonalni. Ale nawet w tej gorszej postaci byli dla rywali poza zasięgiem. Spawacze starali się. Dwoili i troili się w atakach. Próbowali indywidualnie albo rozprowadzali piłkę, strzelali z dystansu, przedzierali się w pole karne, lobowali, drybrowali...ale to za mało. Czegoś tej ekipie wyraźnie brakuje w ataku. Obrona nie wyglądała tak źle (mimo tylu straconych bramek) więcej wybronili niż stracili...ale w ataku byli zupełnie bezproduktywni. Słabo to wróży na przyszłość. Chociaż…Spawacz miał podczas tej kolejki takie wsparcie w kibicach…że może być już tylko lepiej!
Sokolniki -Fundamenty 5-6 (2-4)
Mecz dnia bez dwóch zdań! Ale czy można było oczekiwać czegoś innego od tych dwóch zespołów ? Sokolniki po porażce z pierwszej kolejki aż dyszały by się odbić. Ale nie pykło. Dosłownie zabrakło niewiele. Spotkanie było szybkie, dynamiczne i jednocześnie piękne. Były kartki, karne, kontrowersje, genialne zagrania, złośliwości, pretensje, obawy, nadzieje...euforia i smutek na sam koniec. Ale od początku. Fundamenty zaczęły mega solidnie. Sokolniki latały jak szalone a Fundamenty raz, dwa, trzy i zrobiło się 3-0. Sokolniki miały przewagę optyczną ale Fundamenty niewiele z tego sobie robiły. Bramki padały w zaskakujących Sokolniki momentach (kiedy wydawało się, że panują nad wydarzeniami). Zawodnicy z pola czasami nie rozumieli tego jak to mogło wpaść...ale też pretensji do bramkarza Sokolnik mieć nie można za te trzy gole. Wybraniał co mógł ale cudów nie robił. Chwała jednak za to, że Sokolniki głowy nie zwiesiły i szukały swoich okazji. Najpierw bramka na 1-3 a kilka akcji później 2-3. Sokolniki grały szybko...tak szybko, że Fundamenty czasami się gubiły, czasami nie nadążały. Gdzieś w Fundamentach przyszedł chwilowy kryzys. I wtedy Fundamenty dostały rzut wolny. Fenomenalnie wykonał go Marcin Waszak – lobując mur i fatalnie ustawionego w linii z murem bramkarza. Przepiękna bramka na uspokojenie nastrojów w rozpędzonych Sokolnikach. Ta bramka zupełnie podcięła im skrzydła do końca połowy. Druga część spotkania też miała w sobie mnóstwo żywiołu. Zaczęły padać kartki, w tym czerwona za dwie żółte dla jednego z najlepszych zawodników Fundamentów. Do tego Sokolniki wyrównały i były na fali wznoszącej. Oba zespoły nie szczędziły sobie kuksańców i lekkich złośliwości...ale to wciąż nie zmieniało tego, że mecz był porywający. Dość powiedzieć, że Fundamenty zdobywając dwie bramki przewagi (6-4) zaczęły...drżeć o wynik. Sokolniki atakowały z pasją i pomysłem ...i łapały faule. Dzięki przedłużonemu karnemu Sokolniki zmniejszyły stratę. Zrobiło się 5-6 i zostało 90 sekund do końca spotkania. Fundamenty grały pięknie na czas. Pewnie. Stabilnie...i zrobiły faul w ...polu karnym Sokolnik!!! na kilkanaście sekund przed końcem Krzyżanowski z Sokolnik ustawił piłkę na 9 metrze. Chwilę wcześniej strzelił przedłużonego karnego...ale teraz bramkarz obronił instynktownie odbijając piłkę ręką!!! chwilę później zabrzmiała syrena kończąca spotkanie!
Obłe Mareczki – KKS Kaczanowo 1-1 (0-0)
Może to zabrzmi dziwnie...ale ciężko było uwierzyć w to co działo się na boisku. Oba zespoły zostawiły na nim mnóstwo sił. Tu było tyle biegania, tyle walki, że momentami ciężko było w to uwierzyć. Piłka jednak nie wpadała do bramki. Mareczki miały w pierwszej połowie optyczną przewagę. W drugiej się to wszystko bardzo mocno wyrównało. Okazje bramkowe były liczne i po obu stronach. Poprzeczki i słupki. Ale nic w bramce nie siedziało. Przyczyna leżała w tym, że oba zespoły bardzo skupiały się pracując w defensywie. I oba zespoły robiły to niemal perfekcyjnie. Niemal perfekcyjnie grali również obaj bramkarze. Remis był po przebiegu gry bardzo sprawiedliwym rezultatem.
Budziłowo – United Pyzdry 8-1 (3-0)
Patrząc na wynik...ciężko pewnie będzie uwierzyć w to co zaraz napiszemy o tym meczu. Zaznaczmy jednak, że Budziłowo wygrało zasłużenie, że mało kto wierzył w inny wynik..i tylko szkoda chłopaków z United. Bo wynik nie daje im specjalnie satysfakcji. O co chodzi? O to, że przewaga Budziłowa ugruntowała się w końcówce spotkania...o to, że United mieli akcji bramkowych raz więcej niż Budziłowo...o to, że Budziłowo było wolne...o to, że gdyby nie grający fenomenalnie tego dnia na bramce w Budziłowie Mazurkiewicz to była jak nic sensacja… Bramkarz Budziłowa uratował swój zespół chyba przed strata kilkunastu goli. No dobra ...może przesadzamy...ale było tego dużo! United grało na hura, grało indywidualnie, w obronie byli momentami jak dzieci we mgle...ale atakując robili coś takiego, że aż za serce chwytało. Lepiej grający w defensywie rywal mógłby tego dnia zrobić Budziłowu „kuku”. Pochwaliliśmy bramkarza Budziłowa...powiedzmy też dobre słowo o golkiperze United – robił dziś fenomenalną robotę. Ogólnie United to taki trochę diament do oszlifowana, bo kilka ciekawych postaci w tym zespole się znajduje.
Komentarze