Oba zespoły stworzyły kapitalne widowisko. Akcji i bramek może nie było zbyt wiele ale emocje i możliwe rozstrzygnięcia dały taką jakość, że nikt kto obserwował ten mecz nie powinien narzekać.
Spotkanie rozpoczęło się od prób zdominowania wydarzeń przez Elektrycznych. Mieli przewagę w posiadaniu piłki i gdziekolwiek by się z nią na parkiecie nie znajdowali stanowili nie lada zagrożenie. Kołaczkowo umiejętnie się jednak broniło- i mimo iż rywale dominowali fizycznie to jednak TW podjęło siłową walkę. Oba zespoły w pierwszej połowie stworzyły sytuacji jak na lekarstwo- Kołaczkowo atakowało po kontrach i niespodziewanych przejęciach, Elektryczni próbowali rozgrywać, zastawiać piłkę i grać na zgranie. Bramki jednak nie padały. Najlepszą sytuację dla TW miał Kubisiak- który jako pierwszy dopadł do bezpańskiej piłki tuż przed polem karnym Elektrycznych- jego strzał był jednak bardzo niecelny. Przeciwnicy mieli dwie doskonałe okazje bramkowe- Mazurkiewicz był jednak na posterunku i zachował czyste konto.
Druga część meczu przypominała bardzo pierwsze 15 minut- z tą różnicą, że padały bramki. Najpierw zaatakowali „Niebiescy” jednak TW świetnie się broniło i kontrowało. Jeden z kontrataków zakończył się bramką Szuby- przejął piłkę jeszcze na własnej połowie i poszedł z nią aż do pola karnego rywali- z linii sześciu metrów oddał strzał w samo okienko bramki. Trafienie przedniej urody pozwoliło Kołaczkowu prowadzić tylko kilka minut. Rywale wywarli dużą presję- w jednej z akcji obrońca w TW zagrał piłkę ręką (a raczej trafiła ona w rękę po strzale) i sędziowie zdecydowanie wskazali na rzut karny. Padło wyrównanie choć Mazurkiewicz był bliski obrony. Mecz się wyrównał- i znów jedni i drudzy klinczowali się, strzelali z dystansu, zrobiło się nerwowo...czas uciekał. Bramka, która ustawiła wynik padła na 5 minut przed końcem meczu po rozegranym rzucie rożnym przez Elektrycznych. Kołaczkowo mogło natychmiast wyrównać- jednak Bartosz Waszak nie trafił w doskonałej sytuacji. Mecz miał jednak dalej swoją dramaturgię- kolejne okazje były marnowane przez Kołaczkowo- jedna lepsza od drugiej. Dwie najlepsze okazje mieli najpierw Mikołajczak- który trafił w boczną siatkę i Maciej Waszak- który na 15 sekund przed końcem skierował piłkę do pustej bramki, w ostatniej chwili zdołał ją wybić dramatycznym wślizgiem obrońca...i cenny punkt uciekł.
Kołaczkowo nie było w tym meczu gorsze- miało swoje okazje ale niestety pokutowały stare grzechy...te same wiecznie powtarzane błędy znów doprowadziły do utraty bramek i punktów.