Ósma i dziewiąta kolejka sezonu 2023/24

Ósma i dziewiąta kolejka sezonu 2023/24

Sobota

Meble Podlewski – Obłe Mareczki 7-4 (4-1)

W ciemno zakładaliśmy, że to może być pierwszy świetny mecz dobrze i ciekawie zapowiadającej się kolejki ligowej…i tak dokładnie było. Mareczki wyszły na prowadzenie kiedy tylko doszły do głosu i strzeliły gola w pierwszej swojej akcji. Wcześniej piłkę posiadali Podlewscy i widać było, że urodzili się do tego by pogrywać sobie z rywalem. Konieczność gonienia wyniku spowodowała, że mecz się ułożył pod dobrze znany rytuał. Meble posiadały piłkę, kreowały sytuacje a Mareczki kontrowały i marnowały nieliczne okazje koncertowo. Około 8 minuty kiedy Obłe zaczęły łapać przewagę rywale obijają im słupek. Meble dochodziły do sytuacji strzeleckich na ogromnym luzie. Co więcej Mareczki złapały czerwoną kartkę. Ale najgorsze dla Obłych stało się w końcówce pierwszej połowy. Najpierw Mareczki obiły słupek rywali, z tego poszła kontra i Podlewscy podwyższyli prowadzenie. Chwilę później podwyższają na 3-1 i po kilkudziesięciu sekundach dokładają pogubionym Mareczkom czwartą bramkę. Ostatnie sekundy przyniosły jeszcze przedłużony rzut karny…fatalnie przestrzelony przez bramkarza Mebli. W drugiej połowie już od początku lepiej prezentują się Podlewscy.. mają wszystko co trzeba poukładane, są szybsi, zwinniejsi, bardziej pomysłowi i zdecydowanie na fali…ale bramkę wreszcie zdobywają Mareczki. Co więcej Obłe Chłopaki łapią potężny wiatr w żagle i grają jak natchnione. Podlewscy są mocno zamroczeni i jak zimny prysznic spada na nich fragment meczu kiedy w krótkim czasie Obłe obijają im dwa razy słupek. Próbując się odgryźć Meble w doskonałej sytuacji trafiają w poprzeczkę. Robi się gorąco bo Podlewscy nie odpuszczają, oba zespoły idą na zwarcie…i pada bramka na 3-4 dla Mareczków. Meble dają radę szybko odpowiedzieć bramką i uciekają spod topora. Mimo wszystko to Obłe przeważają na boisku, Meble ratuje bramkarz, który co chwila patrzy na swoich kolegów z zaskoczeniem w oczach bo na tyle pozwalają przeciwnikom. Mimo wszystko jakaś naiwność każe Podlewskim grać dość wysoko i …i to wychodzi bo dają radę ukuć jeszcze dwie bramki. Mareczki w końcówce odpowiadają jednym trafieniem. To było naprawdę świetne widowisko!

Budziłowo – Sokolniki 6-9 (3-4)

Przed meczem jeśli spojrzeć na składy obu zespołów to trzeba było pokiwać głową z uznaniem na to jak prezentowały się Sokolniki. Skład wyglądał na niezwykle mocny i zdeterminowany. Wyraźnie widać, że zespół nie chce się pogodzić z miejscem w tabeli. Budziłowo, jak zwykle skromnie ale również bez dramatu…choć wyraźnie dało się zauważyć brak podstawowego bramkarza tego zespołu. Początek meczu pokazał jednak, że na brak emocji nie powinniśmy narzekać. Najpierw Sokolniki przetestowały bramkarza który jednak doskonale wybronił silny strzał. Ale już w 4 minucie był bezradny kiedy Sokolniki przedarły się pod jego bramkę wymieniając dużo dokładnych i szybkich podań. Od tego momentu też dało się wyczuć ogromną ostrożność Budziłowa przed szybkimi czy wręcz błyskawicznymi kontrami Sokolnik. Mimo wszystko Budziłowo dość spokojnie wyrównuje a pomagają im w tym sami zawodnicy Sokolnik kuriozalnie tracąc piłkę we własnym polu karnym. Mecz nabiera rumieńców. Sokolniki grają dużo na zastawkę a Budziłowo rewanżuje się podaniami na minimetry. Oba zespoły dużo walczą o lepszą przestrzeń, szachują się ustawieniem …ale i tak jedni i drudzy znajdują drogę do świetnych podań. Najpierw Budziłowo obejmuje prowadzenie 2-1 po rozegranym aucie. I grając pewnie rozrywa rywali dokładnymi podaniami. Sokolniki przedzierają się jednak w kontrze i zdobywają wyrównanie, bo nawet faulem Budziłowo nie dało rady przerwać akcji – sędzia puścił grę. Mecz dalej jest pełen wypieszczonych podań i lobów, miękkich wrzutek. Budziłowo na 3-2 po odzyskaniu piłki na połowie Sokolnik. Ale Sokolniki znajdują sposób by szybko wyrównać kiedy udaje się z piłką przedrzeć przez trzech blokujących rywali. W 15 minucie nastąpiła jednak akcja, która była chyba najpiękniejszym zagraniem meczu. Szwat z Sokolnik wyłuskał piłkę w własnym polu karnym i błyskawicznie przebiegł z nią przy nodze całe boisko „na szagę”, w polu karnym przeciwników wyłożył ją koledze do pustej bramki. Trzeba zaznaczyć, że choć przeciwnicy próbowali odebrać mu piłkę to nie faulowali go w żadnym momencie. Budziłowo goni wynik, kolejny raz, nadziewa się na kontry i podczas jednej z nich zawodnik tego zespołu dostaje czerwoną kartkę. Początek drugiej połowy to jeszcze gra Sokolnik w przewadze, jednak nie dają rady urwać nic przeciwnikom. Co więcej dochodzi do remisu chwilę po tym jak Budziłowo mogło już grać 4 na 4. Mecz znów stał się bardzo techniczny, było w nim więcej wrzutek i dopieszczonych podań niż strzałów. Mimo wszystko Sokolniki strzelają za sprawą piekielnie szybkiego Szwata swoją 5 bramkę (piłka aż zawisła w bramce). Budziłowo goni wynik, przeważa ale Sokolniki już tylko czekają na swoją okazję, jeszcze trafiają w słupek, w Budziłowie narasta presja…zawodnicy zaczynają mieć do siebie pretensje a Sokolniki już na pełnej prędkości szukają dziury w tym pękającym monolicie. I zdobywają kolejną bramkę właśnie w momencie kiedy Budziłowo ma optyczną przewagę. Jeszcze Budziłowo odpowiada strzałem w słupek ale już w zespole dzieje się źle. Wzajemne animozje są niezrozumiałe, chemia gdzieś uleciała i nie daje się już gonić rywali. Kolejne bramki dla Sokolnik tylko dobijają szukających jakiegoś pomysłu zawodników z Budziłowa (biorą czas na naradę, wycofują bramkarza i najpierw strzelają a chwilę później tracą gola). Na pocieszenie Budziłowo jeszcze strzela swoją szóstą bramkę..Sokolniki mają ich już jednak 9. To był dramatyczny mecz i Sokolniki wróciły do żywych po pokonaniu wyjątkowo silnego rywala.

United Pyzdry – Spawacz Nowakowski 4-6 (2-2)

Nie było mnóstwa dobrej piłki w tym spotkaniu…ale było mnóstwo ambicji i walki, która przesłaniała wszystko inne. Gdzie nie starczyło umiejętności tam zespoły potrafiły nadrabiać nieludzko ambitnym zachowaniem. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość temu, że Pyzdry zaczęły mecz lepiej, były szybsze od rywali, dokładniejsze, miały pomysł na to co robić. Spawacz się gubił w tym wszystkim a Pyzdry grały z polotem i lekkością. United szybko wyszedł na prowadzenie i po chwili poprawił z kontry na 2-0. Dla wszystkich obserwatorów stało się jasne, że otworzył się worek z bramkami, zaraz musi nastąpić egzekucja! Niewiele rzeczy potrafi jednak zaskoczyć jak to co dzieje się na futsalowym parkiecie. Od prowadzenia 2-0 Pyzdry jeszcze potrafiły się utrzymać przy piłce ale traciły jakby koncept. Spawacz zaczął grać siłowo, narzucił swój styl gry i Pyzdry na to poszły. Nagle naprawdę ładnie grające United zaczęło grać piach i chaos w jednym. Ten chaos doprowadził do tego, że Spawacz znalazł dwa razy drogę do bramki United. I nic nie pomogło, że bramkarz z Pyzdr dwoił się i troił…koledzy z zespołu specjalnie nie byli wstanie pomóc. W drugiej połowie widać było, że Pyzdry grają z ogromną presją. Nie kleiło się tam specjalnie zawiązywanie akcji i tylko nieskuteczności przeciwnika należy przypisać to, że nic nie chciało Nowakowskim do bramki wpaść. Kiedy już jednak Spawacz bramkę zdobył…była ona kuriozalna i strzelona z autu (piłka otarła się o zawodnika). Spawacz osiągnął przewagę, mocno nacierał, Pyzdry ofiarnie się broniły ale Spawacz i tak z wolnego podwyższył prowadzenie. Chwilę później doszło do szarpaniny między zespołami – przy stanie 5-2 United nie odpuszczał i nie wszyscy na ławce rezerwowych Spawacza wytrzymali presję. W nagrodę za nieustępliwość Pyzdry zdobywają swoją trzecią bramkę. Nikt na boisku się nie oszczędza. Jednak Spawacz ma w swoich szeregach zawodnika, który w kryzysowym momencie strzela piękną bramkę z woleja (rywale nie dają sobie z nim fizycznie rady). Pyzdry do końca nie odpuszczają. Tam ambicja aż idzie z nosa i uszu…w nagrodę zmniejszają rozmiary porażki pod koniec meczu. Pyzdry pięknie zaczęły ale po kilku minutach straciły wszystkie swoje atuty. Sama ambicja nie wystarczyła by wygrać z bardziej doświadczonym, silniejszym i sprytniejszym mimo wszystko rywalem.

KKS Kaczanowo – TW Kołaczkowo 5-6 (3-5)

Było coś w tym pojedynku takiego, że wszystko mogło się wydarzyć. Oba zespoły zaczęły skoncentrowane i ta koncentracja przełożyła się na uważną grę w obronie. Mimo wszystko chyba nikt jednak na bezbramkowy remis nie liczył. Strzelanie rozpoczęło TW ale długo prowadzeniem się nie cieszyło. Kaczanowo wyrównało chwile później i to wydawało się, że w momencie kiedy Kołaczkowo stawało pewnie na nogi i starało się ułożyć mecz pod siebie. W pewnym sensie był to mecz pod TW bo przeciwnicy nie byli tak agresywni i dominujący na całym boisku ja mieli to w swoich meczach z innymi rywalami – gdzie od pola karnego do pola karnego szła kawalkada za kawalkadą. Tym razem KKS był zdecydowanie bardziej stonowany i nastawiony na dokładność kosztem totalnych ataków. Inna sprawa, że Kołaczkowo mocno starało się zabezpieczyć tyły i korzystać z tego, że rywale będą musieli gonić wynik. I to wyszło. Odskoczenie na dwa trafienia to było najlepsze co TW mogło się przytrafić w pierwszej połowie. Kaczanowo za każdym razem dawało radę zmniejszyć straty ale remisu to już im nie przynosiło. W drugiej połowie podobnie – Kołaczkowo dawało radę zachować to jednobramkowe prowadzenie…chociaż czasami było ciężko i ręce opadały kiedy do bramki wpadała piłka kopnięta z przeciwnego pola karnego. Ogólnie był to mecz z pięknymi soczystymi golami i kiksami o jakich golkiperzy chcieliby zapomnieć. Końcówka spotkania to już furiackie ataki Kaczanowa i „obrona Częstochowy” w szeregach TW. Na remis chyba zabrakło czasu.

Fundamenty – Tornado Raptors Kołaczkowo 3-3 (1-3)

To był świetny mecz! Jednak aż 9 minut musieliśmy czekać na pierwszą bramkę. Oba zespoły grały tak bardzo skoncentrowane, że nie miało prawa wydarzyć się nic niespodziewanego. Pierwsza bramka padła z rzutu karnego. Tornado na prowadzeniu nawet nie miało okazji zmienić taktyki bo w sumie musiało cały czas bronić się na własnej połowie. Była w tym jakaś logika ale jednak to Fundamenty przeważały w posiadaniu piłki. Cóż z tego skoro posiadanie nie przekładało się na gole i mimo wszystko jednak Raptorsi co chwila dochodzili do głosu marnując doskonałe sytuacje. Wreszcie jedna z kontr wyszła. To tylko rozjuszyło Fundamenty, które rozkręcały się powoli ale nieustannie. Tornado broniło się jednak bardzo pewnie. No i bezbłędny w Raptorsach był jak na ten moment Norbert Kamrowski, który co chwila był zmuszony interweniować. W twardej skale obrony Tornado pojawiały się powoli rysy. Zawodnicy Fundamentów rozrywali ten monolit podaniami i ostrzeliwali bramkę rywali jak mogli. Mimo kłopotów Raptorsi zdołali podwyższyć na 3-0! Wszystko było zasługą Mateusza Laseckiego, który przedarł się przy linii autowej nie pozwalając sobie piłki ani odebrać ani nie pozwalając się sfaulować. Był za szybki i za precyzyjny…a na końcu okazało się, że jeszcze potrafi zakończyć wszystko potężnym strzałem. Fundamenty na łopatkach?! Nie..nic bardziej mylnego. Maszyna zwana Fundamenty była już dobrze rozgrzana i naoliwiona. W odpowiedzi Fundamenty zdobywają ważną bramkę kontaktową. To też była niezwykła bramka. Tornado ofiarnie broniło, trzech zawodników w polu karnym zastawiało bramkę, do tego bramkarza a jednak Mateusz Bigosiński uderzył dokładnie tak jak chciał i zmieścił piłkę w tym gąszczu nóg i ciał rywali. Nie było w tym strzale przypadku..była za to czysta maestria. Druga połowa zaczęła się od zdecydowanej przewagi Fundamentów. Zespół ten spokojnie naradzał się w przerwie i nie tracił zimnej krwi oraz wiary w to, że ten mecz jest do wygrania. Raptorsi też jednak nie panikowali. Tak było choćby w sytuacji kiedy pod naciskiem rywali Tornado wyszło spod pressingu grając na jeden kontakt…akcja że tylko bić brawo. Mimo wszystko każdy jednak na boisku robi swoje. Fundamenty szukają dziury w szczelnej obronie, zawodnicy Raptorsów jeżdżą po tyłkach kiedy tylko trzeba a ich bramkarz sprawia wrażenie mistrza Zen – oaza spokoju i opanowania. Mimo wszystko w 7 minucie Tornado zrobiło już 4 faule. Nie zawsze jednak Raptorsi się bronią, w jednej akcji niemiłosiernie cztery razy ostrzeliwali bramkę Fundamentów – gola jednak nie zdobyli. W 11 minucie Tornado robi 5 faul. Każdy kolejny to już rzut karny z 9 metrów. Zaczyna pachnieć bramką. I bramka pada! Jest jednak największą kontrowersją tego spotkania. Piłka przetacza się pod bramkarzem Tornado, niby mija linię bramkową ale ten chwyta ją pewnie w wydawałoby się ostatniej chwili i chce rozpocząć kontratak…jednak sędzia pokazuje, że padła bramka. Raptorsi protestują a Fundamenty wracają na swoją połowę. Awantura wisi w powietrzu! Jednak nic takiego się nie stało – Tornado zagryzło zęby i wzięło całą sytuację na klatę. Naciera furiacko ale jednocześnie pamięta o tym, że ma nóż na gardle w postaci liczby fauli. Fundamenty nieco paraliżuje już uciekający czas i to, że Tornado na faule nie daje się już złapać. Co więcej zawodnicy Raptorsów grają ryzykownie ale czysto…i marnują doskonałe okazje bramkowe. Na 3 minuty przed końcem Fundamenty jednak po atomowym strzale z dystansu doprowadzają do remisu! Ale końcówka należy do Tornado – atakują z pasją i marnują kolejną dobrą okazję, na sekundy przed końcem mają rzut wolny…ale fatalnie wykonany. Remis i status quo zostaje zachowany…przynajmniej na kilkanaście godzin Fundamenty zostają liderem a Tornado wiceliderem.

Niedziela

TW Kołaczkowo – Fundamenty 8-0 (3-0)

Po wszystkim możemy spokojnie napisać, że był to mecz zespołów z których jeden jest największym zwycięzcą tego piłkarskiego weekendu (TW) a drugi jego największym przegranym (Fundamenty). Oba zespoły stoczyły w weekend dwa ciężkie mecze w Lidze Kołaczkowo a Fundamenty dołożyły do tego jeszcze spotkania w lidze WTPNu. To musiało mieć przełożenie…chociaż…TW było w tym meczu a zwłaszcza w pierwszej połowie niezwykle skoncentrowane. Udało się strzelić przeciwnikowi gola i zmusić go do gonienia wyniku oraz co jakiś czas karać go kontrami. Bo tak to wyglądało – uważnie broniące się TW i nieustannie sunący z akcją za akcją zespół Fundamentów. Kołaczkowo wypuściło dwa kontrataki zakończone golami i zrobiło się ku zszokowanym graczom lidera 3-0. Czy Fundamenty miały okazje bramkowe? Miały i to kilka doskonałych. Piłka lądowała jednak na słupku czy poprzeczce albo fantastycznie bronił Tobiasz Szczepaniak. Były też sytuacje kiedy w ogromnym chaotycznym zamieszaniu jakimś cudem piłkę sprzed linii bramkowej wybijali obrońcy TW. Druga część meczu to generalnie ataki Fundamentów. Zmieniali taktykę, to próbowali wciągać rywali na własna połowę, to grali na zastawkę, to kombinowali z szybkimi podaniami…ale do bramki nic nie wpadało. Były słupki, były minimalnie chybione strzały i był Szczepański, który z minuty na minutę miał coraz bardziej nieprawdopodobne interwencje. TW koncentrowało się na kontratakach. Jeden wyszedł szybko na początku drugiej połowy i było 4-0. Fundamenty konstruowały początkowo swoje akcje spokojnie ale w miarę upływu czasu cierpliwość się i im kończyła. Potrafili atakować z bramkarzem…zawodnicy TW marnowali mnóstwo sił broniąc bramki ofiarnie…uciekały minuty. Tym co dobiło chyba Fundamenty całkowicie była bramka na 6-0 kiedy Staszak z TW przejął piłkę i z własnej połowy skierował ją do pustej bramki (bramkarz atakował z resztą zespołu). Mimo to Fundamenty nie odpuszczały…atakowały z furią ale Szczepański bronił już jak w transie, wyciągał nieprawdopodobne piłki i…i choć TW wygrało aż 8-0 to tak skalę zwycięstwa jak i czyste konto zawdzięcza głównie bramkarzowi, który swoim występem przyćmił nawet strzelca czterech bramek Dominika Szymańskiego (który miał również fantastyczny występ)

Tornado Raptors Kołaczkowo – Meble Podlewski 7-2 (0-2)

Jest coś takiego w sporcie..że jak się za wiele nagada, to później ciężko to zrealizować. Tornado świadomie lub nie, przypisało sobie trzy punkty już przed meczem…a później musiało się mocno natrudzić żeby co swoje ugrać. Meble dość szybko wyszły na prowadzenie i później umiejętnie się broniły. I to właśnie nie zdobycie bramki było zaskoczeniem ale to jak Podlewscy skutecznie wytrącali wszystko rywalom z rąk, nóg i głów. Tornado atakowało ale wszystko było bezskuteczne…albo raczej mało przekonywające. I cokolwiek Raptorsi by robili byli w tym zwyczajnie słabi. Meble w obronie nakrywały ich czapką, Tornado przyśpieszało, klepało piłką, robiło wrzutki…i nic się nie działo. Meblowi mieli sytuacje pod kontrolą. Kiedy jeszcze Podlewscy strzelają drugą bramkę to w szeregach Raptorsów widać nieukrywaną konsternację. Jedna z najlepszych formacji obronnych w lidze dostała nagle dwie bramki i nie dawała rady odpowiedzieć nawet strzałem w słupek. Druga połowa na początku nie przyniosła zmian. Tornado starało się wejść z piłką do bramki rywali a ci ofiarnie bronili się jak mogli, gdzie mogli i czym mogli. Meblowi byli uważni i jak jeden organizm. Tornado było nieco zdesperowane i z tej desperacji starał się nawet wyciągnąć ich kapitan i bramkarz w jednym. Zawodnikom z pola tak nie szło, że zdecydował się na rajd z piłką przy nodze by zaskoczyć przeciwników. Koło 6 minuty zaczęło się jednak dziać nie po myśli meblowych. Najpierw w słupek trafia Tornado, chwilę później do dwóch doskonałych interwencji zostaje zmuszony bramkarz Mebli…zaczynają się dziać niepokojące sytuacje pod bramką Podlewskich. Aż przychodzi 8 minuta i po błędzie we własnej obronie Meble tracą bramkę. Z Tornada zeszło napięcie. Chwilę później znów Podlewskich ratuje słupek. Obrońcy już mają problemy z nadążaniem za wszystkimi akcjami, brakuje nieco sił. Jeszcze są zrywy, okazjonalne ataki…ale intensywność Tornada jest nieprzeciętna. Ten zespół ma tylu zmienników, że się właściwie nie męczy. Bramkarz Mebli co chwilę notuje udane obrony, ratuje sytuację gdy jest sam na sam i nieszczęśliwie przepuszcza piłkę pod nogami…mamy remis. Przy tym wyniku meblowi się wyraźnie podpalili. Próbowali jedną, dwoma odważnymi akcjami znów wyjść na prowadzenie. Ale Tornado już zaczyna im odjeżdżać, już niektórzy zawodnicy grają na luzie jakiego w tym meczu nie byli wstanie pokazać bo strach paraliżował im nogi…kolejne bramki wpadają dla Raptorsów jedna po drugiej. Meble przez prawie pół godziny panowały nad wszystkimi wydarzeniami, ale sprawę rozstrzygnęło ostatnie 10 minut. Tornado choć wyraźnie nie radziło sobie z gonieniem wyniku…to jednak zdało kolejny test na cierpliwość, na to by ogarnąć nerwy i zachować zimną krew. Nagroda w postaci kolejnych bramek, trzech punktów w meczu i pozycji lidera na koniec pierwszej rundy rozgrywek okazała się jak najbardziej zasłużona.

Spawacz Nowakowski - KKS Kaczanowo 3-8 (1-3)

Wynik spotkania jak można było się spodziewać otwiera w 4 minucie drużyna KKS-u. Jednakże później mimo przewagi zawodników z Kaczanowa, rezultat nie ulega zmianie, drużyna Spawaczy stawia duży opór, przerywa akcje i czasami groźnie atakuje na bramkę rywala mimo chaotycznej gry. Tak jest, aż do 17 minuty meczu kiedy pada druga bramka dla Kaczanowa. Pod koniec pierwszej połowy mamy wymianę ciosów i wynik 1 do 3. Druga odsłona do mocne uderzenie KKS-u, które zdobywa szybko cztery bramki i wydaje się, że nic już tu ciekawego nie zobaczymy. Nic mylnego Kaczanowo jakby uśpione wysokim prowadzeniem nagle traci pod koniec meczu dwie bramki. Ale to nie robi wrażenia na przeciwniku, który pieczętuje kolejną bramką wynik spotkania.

Sokolniki - United Pyzdry 8 - 1 (4 - 0)

Jak popatrzeć na tabelę to faworyt w meczu mógł być tylko jeden. I tak było. Sokolniki przez całe spotkanie kontrolowało grę, piłka chodziła od nogi do nogi zawodników po czym trafiała do siatki przeciwnika. Dzisiejsza dyspozycja napastników Sokolnik była na wysokim poziomie, mimo, że bramkarz United robił co mógł niestety w wielu sytuacjach nie miał nic do powiedzenia. Drużynie z Pyzdr nie można odmówić ambicji, woli walki i chęci gry. Mimo, że dorobku punktowego nie poprawili do tej pory to w tym meczu zdobyli chociaż bramkę honorową.

Obłe Mareczki - Budziłowo 6 - 8 (1 -4)

Przed meczem nic nie wskazywało, że będzie to mecz kolejki. Za taki uchodziło spotkanie TW Kołaczkowo - Fundamenty, niestety zawodnicy Fundamentów jakby nie dojechali na mecz. Za to drużyna Mareczków była o włos odebrania punktów Budziłowu. Ale po kolei, bo mecz obfitował wiele ciekawych wydarzeń nie tylko tych sportowych. Spotkanie otwiera bramka Budziłowa już w pierwszej minucie meczu za sprawą Sieczkarka, który jeszcze trzykrotnie w pierwszej połowie trafia do bramki przeciwnika. Na to jest odpowiedź Mareczków w postaci tylko jednego trafienia. I gdy wydaje się, że wszystko jest pod kontrolą zawodników Budziłowa w drugiej połowie dochodzi do szeregu zdarzeń. Jakby nad drużynę Budziłowa nadciągły czarne chmury, najpierw faul na zawodniku Budziłowa, który według kapitana drużyny wychodził na sytuację sam na sam z bramkarzem, sędzia interpretuje to tylko jako przerwanie korzystnej akcji i karze zawodnika Obłych żółtą kartką. Mimo, że Budziłowo stwarza sytuację bramkowe, nie ma już tej skuteczności co w pierwszej połowie. Za to wyjątkową celność zaliczają Mareczki i odrabiają straty. Dochodzi do kolejnej kontrowersji po strzale na bramkę Mareczków, zawodnicy Budziłowa sygnalizują, że bramkarz wyciągnął piłkę już za linii bramkowej. Sędzia jednak nie podziela tej narracji… czy słusznie? Tego już nie rozstrzygniemy. Tymczasem Obłe chłopaki doprowadzają do zmniejszenia przewagi bramkowej do dwóch bramek a w ostatnich sekundach meczu do jednej co podności temperaturę meczu do wrzenia. Gdy wydaje się, że już jest po meczu zawodnicy Mareczków mają rzut z autu w pobliżu bramki Budziłowa i tu dochodzi do wybitnie niesportowych zachowań najpierw zawodnika Obłych w odpowiedzi zawodnika Budziłowa i dodatkowo kolejnego zawodnika Mareczki, który otrzymuje drugie napomnienie, a w konsekwencji czerwoną kartkę. I przez ostatnie 16 sekund mamy sytuację, że drużyny grają trzech na czterech. Lepiej z tej sytuacji wychodzi drużyna Budziłowa, która zdobywa ósmą bramkę czym pieczętuje 3 punkty.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości