Jedenasta kolejka sezonu 2023/24
Meble Podlewski - TW Kołaczkowo 3-4 (2-4)
Jedenastą kolejkę otworzyło w miarę emocjonujące spotkanie Mebli z TW. Mecz może nie zachwycał spektakularnymi akcjami ale trzymał w napięciu do kończącej spotkanie styreny…co więcej Kołaczkowo schodziło z parkietu z uczuciem wielkiej ulgi bo strata punktów wisiała jak miecz nad głową a dla niektórych obserwatorów była kwestią czasu. Początek spotkania jak i większość meczu to ładne utrzymywanie się przy piłce Mebli. Podlewscy grali zupełnie bez respektu dla rywala, z którym przegrali w pierwszej rundzie. Dla TW mecz układał się jednak dobrze bo zespół odgryzał się przejmując piłki i bez skrupułów wykorzystywał błędy rywali. Pierwsza połowa obfitowała w gole…bo padło ich aż 6. Oba zespoły zanotowały jednak po kilka doskonałych i niewykorzystanych sytuacji. Co najważniejsze również dla dalszego przebiegu wydarzeń…Meble nawiązały kontakt bramkowy i wyraźnie czuły, że rywal jest w ich zasięgu. W drugiej połowie TW przez kilka pierwszych minut, choć nie dominowało nad rywalem to zanotowało parę doskonałych okazji..wręcz koncertowo je marnując. To mogły być akcje, które odebrałyby chęć gry przeciwnikom i pozwoliły kontrolować mecz. Piłka jednak nie chciała wpaść do bramki trzykrotnie lądując na słupku lub padając łupem doskonale broniącego bramkarza Meblowych. W miarę upływu minut sytuacja TW stawała się jednak coraz bardziej opłakana. Zespół wyraźnie miał problemy z utrzymaniem się przy piłce, niektórym zawodnikom brakowało sił i Podlewscy zaczynali już przeważać z ogromną swobodą. Po stracie trzeciego gola przed Kołaczkowem stanęło widmo porażki…ale taktyka „na obronę Częstochowy” przyniosła efekty. Meble dwoiły się i troiły czując słabość rywali…efektu w postaci choćby remisu to jednak nie przyniosło.
Tornado Raptors Kołaczkowo – Spawacz Nowakowski 7-2 (4-1)
Bardzo przeciętne spotkanie Tornado i przez długą część meczu doskonała postawa Spawacza. Brzmi dziwnie? Dziwnie też wyglądało. Raptorsom długo się nie kleiło, prowadzili bezapelacyjnie, bronili się dobrze…ale nie było w tej grze chemii, nie było takiej dominacji i mimo wszystko brakowało pewności. Spawacz będąc zmuszony do gonienia wyniku napierał, atakował, szukał okazji, konstruował akcję za akcją… A Tornado wybijało z rytmu, blokowało i nudziło na potęgę. Potrafiło jednak wyjść z kontrą i władować piłkę do bramki. To co najpiękniejsze w grze Kołaczkowa pojawiło się dopiero pod koniec spotkania. Najpierw kilka emocji wzbudziła sytuacja w której sędzia rozdał kartki (w tym czerwoną) a później na wzburzonych rywali Tornado naparło z lekkością i polotem strzelając kolejne gole i pieczętując zwycięstwo. A Spawacz? Cóż nie wykorzystał kilku sytuacji…bramkarz rywali zawsze był na posterunku.
Fundamenty – Sokolniki 4-4 (2-0)
Jaki jest przepis na doskonałe, pełne emocji spotkanie? Strzelić Sokolnikom dwa gole i kazać im gonić wynik. I tak było tym razem. Oba zespoły zwarły się w klinczu, chciały zabiegać, wytrącały sobie atuty z rąk…ale Fundamenty dwa gole jednak zdobyły i prezentowały się naprawdę pewnie. Sokolniki jednak nie odpuszczały, nie pozwalały zapomnieć przeciwnikom, narzuciły szalone tempo i gryzły parkiet aż wióry leciały. Patrzyło się na grę obu zespołów z nieukrywanym podziwem. Co z tego, że Fundamentom prowadzenie wypadło z rąk, co z tego że przegrywali chwilę później 3-4…cały czas jednak byli silni i mimo, że rywal prawie im uciekł dorwali go i punkt wywalczyli. Choć jak znamy życie to Fundamenty cierpią z powodu straty tych punktów. Dla kibiców był to jednak jeden z najlepszych meczów w sezonie…szło zacierać dłonie z radości na to wszystko co działo się na boisku.
KKS Kaczanowo – Obłe Mareczki 4-2 (0-1)
Czy to było porywające widowisko? Nie za bardzo…ale było na czym oko zawiesić i czemu się dziwić… Po pierwsze obu zespołom zwyczajnie nie szło. Zadziwiało dość nieporadne granie jednych i drugich. Może częściej przy głosie byli zawodnicy KKS ale byli jakby w pół gwizdka odcięci od pary. Do tego zupełnie nieporadni momentami byli zawodnicy Obłych. Nie szło im…a może inaczej, chcieli za bardzo żeby im ładnie wyszło. Próbowali konstruować koronkowe akcje, zagrania miały być wypieszczone, szukali nieszablonowych podań…a i tak ich napadzior Karol Pokładecki był zupełnie odcięty od podań lub całkowicie kasowany przez obronę KKSu. Takie siłowanie skończyło się w drugiej połowie. Kaczanowo zaczęło fizycznie dominować nad podmęczonymi rywalami. Kolejne bramki padały ale w pewnym momencie KKS zwątpił w swoje szanse. Najpierw z powodu kontuzji stracili bramkarza, później kolejni zawodnicy musieli grać z urazami bo nie było zmienników, emocje rosły i jeszcze jedna osoba wyleciała z czerwoną kartką… Robiło się naprawdę gorąco. Ale Mareczki też już nie miały konceptu jak wykorzystać słabnących rywali i urwać im punkty.
United Pyzdry – Budziłowo 3-9 (0-2)
Naprawdę nie jest naszą intencją bronić zespołów, które przegrały spotkanie. Pisać, ze prezentowały się fantastycznie i zachwycać się ich postawą. Pewnie, że czasami należy się wiele słów uznania…ale ile można? No można tyle ile razy takie sytuacje się zdarzają. A tak właśnie było w meczu Pyzdr z Budziłowem. United potrzebowali 11 sekund by strzelić gola. To było tak nieprawdopodobne, że zawodnicy Budziłowa wręcz oniemieli z zaskoczenia a na ich twarzach pojawiło się dobrotliwe niedowierzanie (polecamy komentarz kapitana Budziłowa o tej sytuacji). Owszem…Budziłowo wzięło się do mozolnego odrabiania strat, do gonienia ostatniego zespołu w tabeli ale wyraźnie im nie szło. Sytuacje bramkowe dla Budziłowa? Albo były koncertowo marnowane albo świetnie bronił golkiper Pyzdr. Rosła więc frustracja w niektórych zawodnikach, były jakieś krzyki, wzajemne pretensje, wypominanie i ogólna presja. Co więcej Pyzdrom wyszedł kontratak i zrobiło się 2-0 ! To już dla Budziłowa było naprawdę nie do zaakceptowania. Ataki ruszyły huraganowo, United było ostrzeliwane z każdej pozycji i rozrywane szybkimi dokładnymi podaniami…ale dawali radę. Biegali, blokowali, wybijali, szarpali, grali z kontuzjami, wymęczeni ale walczyli mega heroicznie. Na zawodnikach z Budziłowa nie robiło to wrażenia. Oni czuli, że bramki dla nich muszą padać. Pierwsza połowa zakończyła się jednak sensacyjnie. W drugiej kolejnych nieludzko długich 8 minut potrzebowało Budziłowo żeby wyrównać. Przy czym po golu wyrównującym eksplozja radości i ulga wśród zawodników Budziłowa była ogromna. Pyzdry jednak nie kalkulowały i całe spotkanie robiły wszystko by atakować…ale wymiernych efektów to już nie przyniosło. Budziłowo grało już bardzo po swojemu, odjeżdżało rywalom, którzy dodatkowo stracili zawodnika przez kontuzję i opadli z sił. Bo jeszcze jedno w tym spotkaniu było inne niż zazwyczaj…o dziwo Budziłowo miało na ławce rezerwowych więcej zawodników niż rywale.
Komentarze