17 kolejka ligowa sezonu 2022/23
OG Kanzas – AutoCentrum Września 1-2 (1-1)
Przedostatnia kolejkę ligową rozpoczęło spotkanie OG z Centrum. To było, jak wskazuje wynik, dość wyrównane spotkanie. Było w nim również pełno walki i złośliwości jakie sobie obie ekipy serwowały. Dawno nie widzieliśmy również tylu wślizgów – niektórzy zawodnicy jeździli na tyłkach aż strach brał czy nie skończy się to niczym niemiłym. Faule padały gęsto, było mnóstwo pretensji do arbitra…jednak na pierwszym miejscu była zacięta walka.
Początek spotkania pokazał, że OG góruje siłą fizyczną. To był element, który dawał im zdecydowaną przewagę. Centrum starało się to zniwelować szybkością i ruchliwością na boisku. I przynosiło to efekty. OG wyszło na prowadzenie…ale to Centrum było w niestannym natarciu a goniąc jeszcze wynik tą swoją optyczną przewagę zwiększało. Wyrównanie dla wrześnian przyszło po kolejnej świetnej akcji na skrzydle…strzał z ostrego konta znalazł drogę do bramki mimo, że bramkarz Kanzas wcześniej wybronił kilka podobnych sytuacji.
Druga połowa była kopią pierwszej. Tym razem jednak AutCentrum zdobyło gola i nie pozwoliło sobie nic strzelić… A OG miało kilka dogodnych okazji, marnowało je jednak na potęgę. Do tego w zawodnikach Kanzas wraz z narastającym zmęczeniem narastała frustracja i zaczęło robić się nieprzyjemnie. Prowokacje, słowne utarczki itp. Zawodnicy Centrum dali radę jednak na chłodno podejść do tematu i mimo emocji nie dali wyprowadzić się z równowagi. Sami również prowokowali…bo choć mają talent do dobrej gry to jednak święci nie są.
Budziłowo – Nieuchwytni Września 17-3 (6-1)
Nie da się za wiele napisać o tym dość jednostronnym widowisku. Może trzeba zaznaczyć, że Budziłowo grało naprawdę spektakularnie. Na ich akcje patrzyło się z ogromną przyjemnością. Piłka chodziła jak po sznurku i czasami z niewyobrażalną swobodą wpadała do bramki. Golkiper Nieuchwytnych miał momentami mord w oczach…ale wobec tego, że koledzy z boiska nie pomagali mu zbyt często…był bezradny. Nieuchwytni nie byli wstanie narzucić swoich warunków nawet w minimalnym stopniu. Ich gra była prosta i schematyczna…i co najgorsze – brutalnie przewidywalna. Ich wola walki, zaangażowanie i nieustanne parcie do przodu na tle maestrii Budziłowa nie przynosiło niemal żadnych efektów. Spodziewaliśmy się po tym meczu więcej…ale oba zespoły popsuły oczekiwania.
Sokolniki – MKS Warta Pyzdry 4-3 (0-2)
Ależ to było dobre widowisko. Szkoda tylko, że obserwowała to mała liczba kibiców. Ten mecz miał swoją dynamikę i swój ciężar gatunkowy…a oba zespoły stanęły na wysokości zadania. Ostatecznie wynik nie pozwolił na emocje związane z tytułem mistrzowskim w ostatniej kolejce, nie zmienia to jednak stanu rzeczy że było czym się zachwycać.
Od pierwszych sekund Sokolniki rzuciły się na rywala. Pyzdry choć okazały pewną nerwowość to jednak zdołały bramki nie stracić mimo iż Sokolniki miały w pierwszych minutach doskonałe okazje bramkowe.
Sokolniki grały wysoko, oba zespoły były lekko nerwowe i elektryczne…i każdy robił co tylko mógł by nie stracić gola. Pierwsi ten impas po około 6 minutach gry przełamali zawodnicy Warty, którzy po rzucie rożnym wymanewrowali obrońców Sokolnik. Dość soczysty strzał z linii pola karnego dał prowadzenie Pyzdrom. Był to też moment meczu kiedy jak kamfora znikła ta niepewność i nerwowość jaką na upartego można było obserwować w grze Warty na początku. Sokolniki ambitnie rzuciły się do odrabiania strat i naturalnie musiały się odsłonić. Efekty przyszły niemal natychmiast – słupek dla Warty a w 12 minucie druga bramka. To był czas kiedy Pyzdry długo utrzymywały się przy piłce, zespół robił długie wymiany podań, długo utrzymywał się przy piłce a Sokolniki nie dawały rady jej odebrać. Tak właśnie padła druga bramka – po długiej wymianie podań przez zawodników Warty.
Strata drugiej bramki kompletnie podcięła skrzydła Sokolnikom. Zespół nie grał źle…ale nie dawał rady jeszcze lepiej grającym rywalom. Szybko wzięty czas pozwolił na naradę. Ale pomysłu nadal nie było. Pyzdry grały doskonale w obronie i jedyne co Sokolnikom przychodziło w takiej sytuacji to strzały z dystansu…desperackie i bezproduktywne. Połowę zakończyły dwie doskonałe sytuacje bramkowe – najpierw dla Sokolnik…kiedy wszyscy zastanawiali się jak to nie wpadło…napastnik Pyzdr już był sam na sam z bramkarzem rywali… Bramek jednak z tego nie było.
Zmiana stron nie przyniosła jakiś konkretnych rewolucji. Sokolniki mocno grały pressingiem..ale wobec piekielnie szybkich napastników Pyzdr było to czasami proszeniem się o kłopoty. Warta świadomie dała się zepchnąć do obrony…i czekała cierpliwie na to by ukąsić. Sokolniki zaczęły grać z wysoko ustawionym bramkarzem. Wyglądało to świetnie. Zwłaszcza bramka kontaktowa dla Sokolnik kiedy piłka znalazła się w siatce po koronkowej akcji całej drużyny. Coś w Sokolnikach puściło i przyszło drugie trafienie na remis po zamieszaniu w polu karnym Warty. Przy remisie Sokolniki wrzucają wyższy bieg i grają z polotem i na dużym luzie. Dwie kontry na szukających gola warciarzy i losy meczu odwracają się diametralnie. Nagle to Warta przegrywa dwoma bramkami. Gdzieś w tle pojawia się ułamek szansy dla Sokolnik na mistrzowski tytuł. Szanse małe ale jednak Sokolniki szukają kolejnych goli..i nadziewają się na kontrę. Robi się 4-3. Oba zespoły do końca nie odpuszczają. Jest jeszcze słupek dla Warty, są dwie okazje dla Sokolnik ale wynik się już nie zmienia.
Sokolniki wygrywają po ciężkim boju ale wynik nic im nie daje prócz szansy na wicemistrzostwo. Warta przegrywa ale jest już pewna, że mistrzowskiego tytułu nikt jej nie zabierze. Świetny mecz po którym żaden z zespołów nie ma pełni satysfakcji.
Komentarze