XIV kolejka ligowa - rewanże 13.03.2022
Niby mistrz sezonu jest już znany…ale i tak było ciekawie.
LZS Zieliniec – Blue Wariatos 4-8
Pod koniec spotkania można było przecierać oczy ze dziwienia. Takiego wyniku nikt po pierwszych minutach nie mógłby się spodziewać. A pierwsze minuty były takie, że Zieliniec na tle rywali jawił się jak piłkarski gigant. Tam piłka chodziła jak po sznureczku i co chwila bramkarz Wariatos musiał ratować w panice to co jego zaspali kumple z pola zawalili. A zawalali wszystko co można było zrobić. Zieliniec prezentowała się naprawdę świetnie…przypominał tą dokładną maszynę sprzed tygodnia kiedy w niewyobrażalny sposób odwrócił losy meczu na swoją korzyść. Tym razem jednak mieli fantastyczny początek. Kilka razy weszli w rywali jak w ciepłe masełko. Wariatos nie prezentowali w początkach meczu zbyt wiele. Właściwie wydawali się zniechęceni i rozbici. Takie stworzyli pozory.
Zieliniec objął prowadzenie – co było dość naturalne po tym co pokazały oba zespoły na początku. Objął prowadzenie i się cały pogubił. Albo inaczej..nagle Niebiescy przypomnieli sobie jak należy grać? Ta szala zaczęła się wyrównywać, a z czasem przechylać wyraźnie na korzyść Wariatos. Koniec końców Niebiescy grali agresywnie, prosto i skutecznie – doskonale w obronie…a Zieliniec gubił się nawet w prostych akcjach. Patrząc na to co było na początku spotkania – metamorfoza obu ekip jest niewytłumaczalna.
Budziłowo – Dream Team Września 15-3
Tak wygrywa się klasyfikacje indywidualne. Oczywiście nie wiadomo jeszcze kto z duetu Graczyk/Sieczkarek sięgnie po jakie wyróżnienie i czy może bracia Szymańscy z TW nie pokrzyżują ich planów lub nagrody nie zgarnie snajper Wrześni – Wojciuszkiewicz…ale takimi meczami można się mocno do ostatecznego sukcesu przyczynić.
Budziłowo grając bez zmienników było w tym meczu klasa samą dla siebie. Zawodnicy Budziłowa bawili się w futbol, zrelaksowani, uśmiechnięci, z zabawnymi komentarzami i minami. Rywale z Drem Teamu naprawdę momentami się starali. Ambicji nie można było im odmówić…ale to nie był nawet w znikomej części ich dzień. I mimo starań, ambicji i frustracji niewiele mogli zrobić.
Sokolniki – TW Kołaczkowo 3-2
W sumie mecz o pietruszkę. Ale jak się okazało oba zespoły tą pietruszkę bardzo chcą zgarnąć. Pojedynki obu ekip to raczej dobre widowiska. I podobnie było tym razem. Już od pierwszych minut każda z drużyn starała się bardzo mocno zagrać po swojemu. Kołaczkowo szukając pozycji z rozwagą…Sokolniki, szybko, błyskawicznie odbierając piłkę i przechodząc do kontrataków. No i tak mijały pierwsze chwile – kiedy oba zespoły się ostrzeliwały a bramkarze co chwila robili wznowienia. Sokolniki nabierały śmiałości i poczynały sobie coraz odważniej. Mimo wszystko wynik meczu otworzyło Kołaczkowo –co dla rywali było małym zaskoczeniem. Na odpowiedź długo nie czekaliśmy i stan meczu się wyrównał. To był okres pojedynku, kiedy akcja sza za akcją w obie strony. Sokolniki wykorzystały jedną z sytuacji i wyszły na prowadzenie. I trzymały to prowadzenie na spokojnie, ale popełniając poważny błąd dały TW szanse na wyrównanie…tego Kołaczkowo nie zmarnowało. Pierwsza połowa skończyła się remisem z lekkim wskazaniem na Sokolniki. Oba zespoły wydawały się jednak nie zaprezentować tego co najlepsze w swoim wykonaniu. Druga część gry zapowiadała się naprawdę ciekawie.
W drugiej połowie padła tylko jedna bramka. To był efekt ładnej szybkiej wymiany piłki. Zawodnicy z Sokolnik byli w swojej ruchliwości zbyt szybcy dla rywali i skończyło się ładnym włożeniem piłki do pustej bramki z niewielkiej odległości – przy asyście nieco zaskoczonych obrońców i bramkarza. Zmuszone do gonienia wyniku Kołaczkowo rozkręcało się naprawdę powoli…rozkręcało i rozkręcało. Niby szanowało piłkę, niby wymieniało dużo podań, niby przedzierało się w okolice pola karnego…ale nic z tego nie wychodziło…albo inaczej – wychodziło czasami coś interesującego – ale zawsze z mniejszym czy większym trudem radził sobie na bramce Maliński, który rozegrał świetne spotkanie.
Jednak o ile to co robiło TW było momentami „interesujęce”…to Sokolniki robiły rzeczy „imponujące”. Nastawione na odbieranie piłki i szybkie kontry Sokolniki czuły się w tej roli jak ryba w wodzie. Wychodziło im prawie wszystko. Prawie… Po strzałach zawodników Sokolniki piłka 5 razy lądowała na słupkach i raz na poprzeczce…kilka razy swoją ekipę ratował też Szczepaniak. Tak czy inaczej, zawodnicy Sokolnik nie byli momentami wstanie uwierzyć w to, że piłka do bramki nie wpada. Mogło to się zemścić pod koniec meczu, kiedy zdesperowane TW wycofało bramkarza i grało w przewadze, Sokolniki wtedy mocno pracowały w defensywie. TW rozrywało te obronne zasieki…ale na sukces w postaci bramki zabrakło czasu. Sokolniki odniosły skromne ale w pełni zasłużone zwycięstwo.
Tornado Raptors Kołaczkowo – Manhattan Team 8-1
Tornado ma ostatnio jeden patent na wszystkich swoich rywali – zabiegać na śmierć, rzucić się do gardła i szarpać. Tak było i tym razem. Tempo Raptorsów było dla Manhattanu zabójcze. Co Team próbował zagrać z sensem to tracił piłkę i musiał zaczynać wszystko od początku. W Tornado nie wszystko zrazu zagrało – tam był chaos i parcie na bramkę…ale miało to jakąś przyszłość i można się było spodziewać bramek. Zwłaszcza, że Manhattan tracił cierpliwość i próbował w tym chaosie znaleźć szansę również dla siebie. Kołaczkowo na to jednak nie pozwoliło…zaczęło zdobywać bramki – i to w takich sytuacjach, że zawodnikom Teamu ręce opadały.
Najciekawiej zrobiło się kiedy Manhattan zaczął grać agresywniej nie mogąc sobie poradzić z rywalami. Posypały się żółte kartki…ale bramki przestały padać dla Raptorsów. Problem w tym, że tego „postawienia się” Manhattan długo nie był wstanie utrzymać, i kiedy opuścił gardę Kołaczkowo dopełniło dzieła zniszczenia.
Komentarze