Sokolniki z Pucharem Mistrzów, rywale z problemami kadrowymi a Budziłowo z plamą na honorze...

Sokolniki z Pucharem Mistrzów, rywale z problemami kadrowymi a Budziłowo z plamą na honorze...

Puchar Mistrzów okazał się jedynie ciekawym eksperymentem…który pewnie jednak znajdzie kontynuację. I mają prawo te rozgrywki zamiennie być czymś udanym lub tylko ciekawym. Ale nim to wyjaśnimy kilka zdań o niedzielnych wydarzeniach.

Przypomnijmy – w zamyśle turniej miał pozwolić wyłonić najlepszy zespół z dwóch lig. Ligi Kołaczkowo i LZS Liga Września. Ale już na starcie pojawiły się pewne problemy. Zaznaczmy dwa. Pierwszy jest taki, że jedna liga gra na boiskach trawiastych, druga na boisku orlik. Druga ważna różnica, to dopuszczenie do gry zawodników zrzeszonych w zespołach ligowych od B-klasy wzwyż. Te dwa punkty wyczerpują liczbę diametralnych różnic. I jak by nie starać się ułożyć wszystkich klocków i tak zawsze ktoś będzie poszkodowany. Było to widać podczas niedzielnych spotkań.

Zacznijmy jednak od tego, że kompromitująco turniej zaczął się od wycofania z niego zespołu Budziłowa – czyli mistrza Ligi Kołaczkowo, tuż przed pierwszym gwizdkiem. Nie dało to szans organizatorom na zaproszenie trzeciego zespołu, który mógłby stanąć w szranki o Puchar. Barw Ligi Kołaczkowo broniły wiec tylko Sokolniki – i robiły to doskonale.

Oba spotkania, czyli półfinałowe z LZS Białężyce (mistrz LZS Liga Września) i finałowe z LZS Sołeczno (wicemistrz) miały niemal dokładnie ten sam wygląd. Pierwsze minuty były typowym badaniem się rywali. Siłowaniem i próbami napoczęcia. Kiedy jednak Sokolniki orientowały się czym przeciwnik dysponuje…zaczynały swoją grę z polotem i odjeżdżały rywalom poza ich zasięg. Nieco trudniej poszło Sokolnikom z Białężycami…ale też przewaga zespołu z kołaczkowskiej ligi była widoczna gołym okiem a jego prowadzenie niepodważalne. Kolejne bramki w obu spotkaniach padały z regularnością co kilka minut.

To wszystko budziło sporą frustrację w przeciwnikach z Ligi LZS. Ale też miało prawo im się wszystko nie podobać. Po pierwsze grali nie w swoich warunkach. Po drugie oba zespoły pojawiły się w mocno eksperymentalnych składach, z krótką ławka rezerwową a na niej zawodnicy, którzy w sezonie nie zagrali meczu. Wszystko było nie tak jak trzeba i najlepszym zespołom sąsiedniej ligi miało prawo się to nie podobać. Czego ich zawodnicy wcale nie ukrywali. Momentami gra się zaostrzała, bo Sokolniki rywali nie oszczędzali jeśli idzie o akcje bramkowe…co spotykało się z faulami, przepychankami itp. Obyło się jednak bez kontuzji. Na szczęście.

Wspomnieliśmy na początku, że cały turniej okazał się jedynie ciekawostką. Głównie z niedyspozycji kadrowych rywali Sokolnik. Pewnie gdyby stawiło się Budziłowo to finał byłby wewnętrzną sprawą zespołów z Liga Kołaczkowo. Przypuszczalnie jednak – planowana podobna rywalizacja na koniec sezonu halowego może okazać się bardziej wyrównana. Głównie ze względu na miejsce rozgrywania spotkań – czyli halę. Jaka by ona nie była nie będzie stanowiła tak wielkiej różnicy jak stanowi zestawienie trawy i sztucznej murawy orlika. Na początek taki turniej wystarczy. Ale by było w tym wszystkim więcej satysfakcji rywale muszą się pojawiać w optymalnych składach. Tym razem tego zabrakło co uczyniło tryumf Sokolnik nieco łatwym.

Półfinał : LZS Białężyce – Sokolniki 0-9 (0-6)

Finał : Sokolniki – LZS Sołeczno 4-0 (2-0)

Powiązana galeria:
zamknij reklamę

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości