Ostatnia kolejka ligowa sezonu 2021/22

Ostatnia kolejka ligowa sezonu 2021/22

Manhattan Team – Blue Wariatos 6-4

W pewnym sensie ten mecz był jak derby. Obie ekipy mają swoje korzenie w Gminie Miłosław.

Samo spotkanie należało do przewrotnych. Na dzień dobry, skazalibyśmy Manhattan na pożarcie, dokładnie tak, na pożarcie. Niemal bez rezerwowych stanęli naprzeciw doskonale licznej ekipie Niebieskich. A jeśli przywołać w pamięci fakt, że Wariatos w poprzedniej kolejce roznieśli w proch Zieliniec…to nie dawaliśmy Teamowi wielkich szans. Okazało się jednak, że boisko weryfikuje wszystko…absolutnie wszystko. Początek meczu to była faktycznie spora przewaga Wariatos. Poczynali sobie odważnie…ale okazało się, że Manhattan wcale nie jest zdemotywowany, że wcale nie chce tanio sprzedać skóry, że wcale nie ma ochoty kończyć tego sezonu porażką… Manhattan postawił się rywalom i fantastycznie na tym wyszedł. Niebiescy mieli problemy z organizacją gry i twarde fizyczne postawienie się było najlepszym co mogli zawodnicy Teamu zrobić. Manhattan odskoczył na kilka bramek ale też tracił siły i pozwolił się doganiać. Finalnie jednak w grze chłopaków z Teamu dało się czuć pewność, że panują nad sytuacją. A Wariatos? To nie był ich dzień na motywację do walki. Chcieli, frustrowali się..momentami gnietli rywali …ale chyba też zrozumieli, że zbyt luźno podeszli do całej rywalizacji.

TW Kołaczkowo vs Tornado Raptors Kołaczkowo 5 – 1 (2-0)

Ten miecz miał tak naprawdę dwie odsłony. Pierwsza trwała do czasu aż TW nie zdobyło bramki. To była bardzo widowiskowa przepychanka obu zespołów. Tornado – wierne jednemu z członów swej nazwy ambitnie nacierało, niecierpliwie atakowało i zarażało niesamowitą ekspresją. TW miało momentami z tym problemy…ale też widać było, że dało się spokojnie chłopakom wybiegać na początku i kilkoma prostymi podaniami próbowało rozerwać zasieki Raptorsów. Długo nie przynosiło to efektów, bo ostrożne i zachowawcze TW przyjmowało ataki Tornada na podwójną gardę samemu starając się kontrować. Co chwila kibice to jednej to drugiej ekipy podnosili ręce w geście radości z bramki…ale też zaraz je opuszczali nie wierząc: „jak to nie wpadło”. Akcje Raptorsów były proste i szybkie…kiedy przeciwnicy stawiali czasami na dość koronkowe rozgrywanie piłki. Bez względu jednak na pomysł dotyczący taktyki bramkarze po obu stronach mieli naprawdę wiele roboty i z tego natłoku akcji wysnuwał się jeden wniosek – bramki musza paść. Pierwsza wpadła dopiero w okolicach kwadransa gry. Druga pod koniec pierwszej połowy. Obie dla TW.

Nie ostudziło to jednak chłopaków z Tornado – w drugiej połowie atakowali zawzięcie i zmuszali TW do nieustannej gry w defensywie. A w tej TW czuło się naprawdę dobrze, i tak znów schowane za własnymi zasiekami czekało aż rywal się wychyli. Ostatecznie Raptorsi dobili się sami – kiedy jeden z obrońców nieszczęśliwie zaskoczył swojego bramkarza umieszczając piłkę w siatce. Od tego momentu TW prowadząc już 3-0 grało naprawdę na luzie i zabijało mecz, kradło czas spokojnym rozegraniem…i kąsało rywala kontrami. Do końca spotkania obraz gry się nie zmienił – choć bramki padały.

To były świetne derby. Wynik może z punktu widzenia Tornado mocno niesprawiedliwy, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę rezultat pierwszego spotkania sprzed kilkunastu tygodni (3-2) i dwóch ostatnich pojedynków Raptorsów – kiedy fantastycznie się prezentowali. Ale TW nie dało się wciągnąć w wymianę ciosów, potrafiło zagrać wyrachowanie i z chłodną kalkulacją…mimo, że czasami tej kalkulacji brakowało – zwłaszcza kiedy piłka minimalnie mijała słupki po strzałach zawodników Raptors.

LZS Zieliniec – Budziłowo 6-2

Naprawdę mogło się wydawać, że dla Budziłowa ten mecz będzie trudny ale nie, że aż tak trudny. Przypomnijmy, że Budziłowo potrzebowało kompletu punktów do zdobycia wicemistrzowskiego tytułu. Niestety wszystko – z punktu widzenia obrony drugiego miejsca na podium poszło nie tak.

Zacznijmy od tego, że Zieliniec po blamażu sprzed tygodnia (porażka z Wariatos) zaprezentował się doskonale. Miał pomysł na swoich rywali i wykorzystywał ich każdą słabość. I kiedy Budziłowo tonęło w wzajemnych animozjach, pretensjach i uwagach…Zieliniec cichutko i konsekwentnie robił swoje rwąc całą obronę Budziłowa na strzępy. Niesamowicie LZS prezentował się również w defensywie – spokojnymi interwencjami naprawdę doprowadzał rywali do frustracji. Budziłowo biło głową w mur, nacierało, traciło piłkę, nadziewało się na kontrę…i co jakiś czas wyciągało piłkę z bramki. I tak z minuty na minutę szansa na wicemistrzostwo wymykała się z rąk.
Zieliniec w świetnym stylu zakończył ten sezon. Sezon pełen wzlotów i upadków. Budziłowo kolejny raz straciło dobre miejsce w lidze w ostatniej kolejce – takie fatum tej ekipy.

Dream Team Września – Sokolniki 0-12

Ostatnim spotkaniem całego sezonu był pojedynek zespołów, które są jakby z innego świata. I chociaż Dream Team robił co mógł by postawić się rywalowi – to jednak pojedynek był bardzo jednostronnym widowiskiem. Początek wcale na to nie wskazywał. Września dzielnie biegała, walczyła i ofiarnie się broniła. Naprawdę świetnie do pewnego momentu prezentował się bramkarz tej ekipy – nominalnie zawodnik z pola. Kiedy jednak Sokolniki przyśpieszyły – zrobiły to tak umiejętnie, tak naturalnie i tak skutecznie…że nie było czego zbierać. Worek z bramkami się otworzył i można było tylko odchaczać kolejne trafienia. Wywalczenie wicemistrzostwa przyszło Sokolnikom niezwykle łatwo. Do tego indywidualne trofeum dla Szymona Koleckiego za największą ilość asyst w sezonie.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości