Dziesiąta kolejka sezonu 2023/24

Dziesiąta kolejka sezonu 2023/24

Fundamenty – Spawacz Nowakowski   10 - 6  (4-5)

Niesamowicie przebiegła pierwsza połowa. Spawacz zaskoczył wszystkich a nawet chyba samego siebie. Bramka za bramką i w pewnym momencie było 4-1. Fundamenty leżały prawie na łopatkach. Co prawda Spawacz strzelił na 1-0 i szybko przyszło wyrównanie …a później nastąpił koncert i Fundamenty nie grały w nim pierwszych skrzypiec. Od tego momentu jednak Fundamenty mozolnie gonią wynik. Ale to trwa, nie idzie łatwo i cały czas zespół narażony jest na kontry. Pierwsza połowa kończy się nie mniej sensacyjnie jak zaczęła. 5-4 dla Spawacza. Jak Spawacz w ciągu 20 minut strzelił 5 bramek obronie Fundamentów? Tego chyba nawet zawodnicy tego zespołu do końca nie potrafili zrozumieć. Druga część meczu to wchodzenie Fundamentów na coraz wyższy poziom. Spawacz się broni, szarpie, próbuje tego wszystkiego co wcześniej przyniosło mu tak spektakularne wyniki. Ale już nie wychodzi. Fundamenty wychodzą na 6-5, ale jeszcze Spawacza stać na wyrównanie…i później Nowakowskim brakuje już wszystkiego, pomysłu, chłodnej głowy, szczęścia i sił. Wszystkie te atrybuty są po stronie rywala. Fundamenty były w tym meczu na łopatkach ale sędzia nie odklepał…

Obłe Mareczki- United Pyzdry 9-1 (3-0)

Można napisać, że mecz był pod dyktando Mareczków…ale trzeba dodać kilka rzeczy. Pierwsza bramka wpadła dopiero po 13 minutach. Do tego czasu Pyzdry zmarnowały kilka doskonałych okazji…Obłe też miały kilka razy piłkę na bucie…ale bramkarz United naprawdę świetnie bronił. Jeszcze po stracie pierwszej bramki United ma kilka dogodnych sytuacji, jednak znów nic nie wchodzi. Patrząc z boku to albo była to jakaś magia albo piramidalny pech zawodników, którzy mieli swoje sytuacje. W pierwszej części meczu Mareczki nie miały chyba nawet połowy sytuacji jakie miały Pyzdry… Jednak to Mareczki miały skuteczność i po zdobyciu drugiej bramki przewaga tego zespołu zaczęła okrutnie narastać. Pyzdry zaczynały się już tracić siły grając z kontuzjami a w efekcie bez zmienników. Druga połowa to już spokojne powiększanie dystansu przez Mareczki. United walczy heroicznie, na początku goni wynik, później stara się zmniejszyć rozmiary porażki, ostatecznie stara się strzelić coś na obronę honoru…ale naprawdę nie wychodzi. Jakieś czary bronią bramki rywali. Do tego dochodzi do takich sytuacji jak ta w której Pyzdry trafiają w słupek idzie z tego kontra i tracą gola.

Sokolniki – KKS Kaczanowo 7-3 (2:2)

Fatalna seria Kaczanowa trwa dalej. Zespół ma czasami pecha, czasami brakuje niewiele, czasami nie dojadą zawodnicy…ciągle coś. Nie ma również tej intensywności jaka była widziana wcześniej…a może jest dalej jak było, tylko rywal już był na to gotowy? Od początku na boisku było dużo ruchu, Sokolniki przeważały ale Kaczanowo spokojnie czekało na sytuacje, starało się szybko kontrować i momentami naprawdę wyglądało, że może to być pomysł na zwycięstwo. Z drugiej strony w okresie w którym byśmy powiedzieli, że Kaczanowo biegało jakby dopiero się obudzili, kiedy Sokolniki rozwijały skrzydła…KKS wyszedł na prowadzenie. Dużo w tym było pomocy bramkarza rywali, bo kiedy zawodnik Kaczanowa uderzył piłkę z niemal połowy boiska…ta przeszła golkiperowi pod nogami. Goniąc wynik Sokolniki marnują kilka świetnych okazji…albo broni bramkarz KKSu – zawodnik nominalnie grający w polu. Kiedy wreszcie dochodzi do wyrównania…to wszyscy właściwie stwierdzają, że stało się coś oczekiwanego. Chwilę później mamy druga bramkę dla Sokolnik i ..i widać luz na twarzach zawodników tego zespołu, dzieją się rzeczy jakie są im doskonale znane…prowadzą i mają inicjatywę. Kaczanowo jednak szybko wyrównuje, kiedy piłka wpada przy słupku i totalnie zaskakuje zasłoniętego bramkarza z Sokolnik. Koniec pierwszej połowy to …no kopanina pod polem karnym Sokolnik. Kaczanowo ostrzeliwuje bramkę a Sokolniki desperacko i ofiarnie ją zasłaniają. Druga połowa przynajmniej na początku przypominała to co widzieliśmy w pierwszej…czyli nuda nuda nuda. Obu zespołom się nie kleiło pod bramką przeciwnika. Kaczanowo czasami ofiarnie musiało się bronić…jednak w 8 minucie zdobyło prowadzenie po ładnym strzale z głowy. Desperacko próbujące odrobić stratę Sokolniki wyrównują dopiero w 13 minucie…ale pomaga im w tym rywal bo to nieszczęśliwie od niego odbita piłka wpada do bramki obok zaskoczonego bramkarza. I tu już zaczynają Sokolniki odjeżdżać rywalom na dobre. Dwie kolejne akcje przynoszą piękne bramki. Do tego pod koniec Kaczanowo już fizycznie nie daje rady nic zrobić. Mecz się kończy a my mamy takie stwierdzenie, że gdyby…gdyby Kaczanowo miało nominalnego bramkarza to wszystko mogłoby wyglądać inaczej.

Meble Podlewski – Budziłowo 2-3 (0-1)

Pierwsze spotkanie tych dwóch zespołów, a raczej jego wynik – wskazywało, że możemy oczekiwać dość jednostronnego widowiska. Finalnie jednak wcale tak nie było. Chociaż początek kazał myśleć, że raczej będzie to powtórka z rozrywki. Budziłowo szybko wyszło na prowadzenie i ostrzeliwało w pewnym momencie Meble z każdej możliwej pozycji. Podlewscy bronili się ofiarnie, zapracowany był ich golkiper…ale prócz tej jednej bramki nic więcej przez pierwsze 20 minut gry nie wpadło. Co więcej było widać ile Budziłowu daje dwóch zawodników : bramkarz Hubert Piotrowski i nowo zapisany do ligi Jakub Michalak. Pierwszy ratował kilka razy swoich kolegów z pola…drugi..kiedy tylko na tym polu się pojawiał natychmiast zmieniał na lepsze obraz gry. Budziłowo zaczynało wtedy mocno przeważać. Druga połowa rozpoczęła się bardzo spokojnie ale już po trzech minutach mieliśmy remis. Reakcja Budziłowa była natychmiastowa. Ostro podkręcili tempo, Meble naprawdę napracowały się w obronie ale odpowiedzialnym za to, że nie padła wtedy żadna bramka było raczej to, że Budziłowo fatalnie pudłowało. Meble sporadycznie się odgryzały, czas zaczął uciekać jednym i drugim, wlatywały żółte kartki, temperatura mocno wzrosła. Podlewscy zwietrzyli swoją szansę i w 14 minucie po zamieszaniu i przepychankach zdołali umieścić piłkę w siatce. Trzy minuty później mamy remis, kiedy Budziłowo dobija strzał po rzucie wolnym. Minutę później Budziłowo ustala wynik…właściwie tylko dlatego, że rywal się podpala i atakuje zawzięcie aczkolwiek już bez sił. Zdecydowanie trzeba stwierdzić, że Budziłowo uciekło spod topora!

TW Kołaczkowo – Tornado Raptors Kołaczkowo 4-6 (2-0)

Ciężko opisać ten mecz inaczej niż pochwałę dla nieustępliwości i konsekwencji w szukaniu drogi do bramki. Zacznijmy od tego, że TW weszło w ten mecz doskonale i przez pierwsze 20 minut miało rywali ułożonych wedle uznania. Tornado było więcej przy piłce, dominowało wręcz w jej posiadaniu…ale to na niewiele się przekładało. Co jakiś czas TW wychodziło z kontrą, strzelało…bramka wisiała w powietrzu. Raptorsi mieli jednak kłopot z strzałami i z spokojnym graniem pod polem karnym rywali. TW miało wszystko pod kontrolą. Dwie bramki zdobył Dominik Szymański, obie z prawej nogi…kiedy rywale mówili „tylko lewa”. Tyle z pierwszej połowy. Druga, przynajmniej na początku przyniosła jedną zmianę…Tornado nadusiło jeszcze mocniej. To nie był brutalny mecz ale był pełen fauli. W pierwszej połowie TW miało ich 4 rywale 3…w drugiej połowie oba zespoły doszły do 6! To nie było nic złego…ale jednak faule były łapane. W pierwszych 10 minutach TW miało 4 doskonałe bramkowe okazje. Żadnej nie dało rady wykorzystać. Tornado jednak nie było już tak bezradne jak w pierwszej części. Zaczynało osiągać przewagę, dominować i nieustannie siedzieć na przeciwniku. Do tego łapało faule… Około 10 minuty drugiej połowy przyszła bramka kontaktowa. Chwile później gol który nie został uznany…ale kilkadziesiąt sekund później mamy remis. Czy te gole padały po jakiś spektakularnych akcjach? Jeszcze nie… Tornado jest już jednak nieźle rozkręcone. TW się gubi, traci inicjatywę i siły. Raptorsi wychodzą na 2-3 w ich szeregach jest szał, euforia, krzyk. TW odpowiada po chwili golem dającym remis…ale tylko na kilkadziesiąt kolejnych sekund. I kiedy TW atakuje szukając gola w akcji pozycyjnej nadziewa się na kontrę z której pada bramka i Raptorsi prowadzą. Zawodnicy TW protestują, że piłka wyszła za linię przy rozprowadzaniu akcji…ale sędzia jest zdecydowany. TW goni wynik…i kolejny raz fauluje. Przedłużony rzut karny i bramka dla Tornado. Kolejny ryk pełen euforii w szeregach tego zespołu. Już idą jak po swoje. TW rzuca się do odrabiania strat. Jest dużo czasu, cała wieczność i tylko dwie bramki straty. TW kombinuje z grą w przewadze, z wycofywaniem nominalnego bramkarza…ale strzały kończące akcje są niecelne. Do tego jedna z kontr kończy się spektakularnym golem dla Tornado. TW odpowiada bramką z przedłużonego rzutu karnego (4 gol Dominika Szymańskiego) i zmniejsza rozmiary porażki. Na więcej brak już czasu. W pełni zasłużone zwycięstwo Tornado i niesamowita radość wśród zawodników tego zespołu. A zawodnicy TW zostają z myślami, co by się stało gdyby akcje z początku drugiej połowy wyszły ..albo gdyby…(gdyby babcia miała kółka to byłaby ciężarówka).

Komentarze pomeczowe :

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości